Geny, przekonania i efekt placebo

Kategoria: Nasza filozofia Opublikowano: wtorek, 12 marzec 2013 Dr Eustachiusz Gadula

Geny, przekonania i efekt placebo

Główną treścią tego posta są wypowiedzi na najważniejsze tematy dotyczące świata i człowieka szeregu najwybitniejszych uczonych, pionierów najnowszych i najbliższych prawom przyrody koncepcji teoretycznych, bezpośrednio związanych z ludzkim zdrowiem, a szczególnie z nauką uzdrawiania zawarte w filmie YouTube pt. The Living Matrix - Nauka Uzdrawiania, którego producentem jest Susan Becker a reżyserem Greg Becker. Podaję link do tego filmu: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZIGBuvQn-sk

Żyjemy w ciekawych czasach dynamicznego rozwoju rywalizacji nauki konwencjonalnej z nauką niekonwencjonalną, a także rywalizacji nauki z religią. Jeśli prawdziwym celem każdej z nich jest poznanie prawdy na temat zasad funkcjonowania otaczającego nas świata i w nim człowieka, to naturalną konsekwencją tego faktu powinna być harmonijna współpraca zmierzająca do wspólnego celu poznawania prawdy. Ale nie trzeba być szczególnie uważnym obserwatorem, żeby przekonać się, że tak nie jest. Wręcz przeciwnie zarówno nauka jak i różne religie są głęboko przekonane o jedynie słusznej drodze własnej i są w tym przekonaniu dziwnie zadufane. Co jest tego przyczyną? Jeśli jesteśmy integralną częścią tej samej Natury, to zarówno w rozwoju nauki jak i religii najbliżej prawdy jest teoria i praktyka zgodna z jej prawami. Z historycznego punktu widzenia stwierdzenie to nie budzi większych wątpliwości, wiedza o otaczającym świecie i dominujące wierzenia na temat zasad jego funkcjonowania na początku dziejów ludzkości najczęściej pokrywały się. I nie jest sprawą najważniejszą czy cywilizacja posługująca się nią miała pochodzenie ziemskie, czy była wytworem wiedzy i umiejętności praktycznych przedstawicieli innych cywilizacji. Dlaczego zatem w miarę rozwoju cywilizacji ziemskiej te podejścia i drogi zaczęły się coraz bardziej rozchodzić? Czy w tych działaniach rzeczywiście chodzi o obiektywną prawdę, czy ich głównym celem są korzyści ambicjonalne, materialne i żądza władzy? O ile rywalizacja pomiędzy nauką konwencjonalną i niekonwencjonalną stymulowana interesem materialnym tej pierwszej jest nadal ciągle żywa, a nawet przybiera na sile, to od pewnego czasu pojawiają się tendencje do integracji pomiędzy zintegrowaną nauką a religią. Wiele faktów przemawia jednak za tym, że najwłaściwszą drogą do obiektywnego poznania otaczającej nas rzeczywistości jest najszerzej pojęta integracja i poszanowanie praw przyrody, które coraz gwałtowniej rozwijając się cywilizacja w istotny sposób narusza. Konsekwencją takich działań jest zagrożenie egzystencji nie tylko człowieka ale także planety na której żyjemy. Te ogólne uwagi dotyczące nauki w sposób szczególny odnoszą się także do medycyny. Jeśli medycyna ma nadal być gałęzią wiedzy teoretycznej i praktycznej skutecznie służącej ludzkiemu zdrowiu, to najważniejszym jej obowiązkiem powinno być postępowanie zgodne z prawami. Mimo wielu niewątpliwych zdobyczy medycyny widać jednak wyraźnie, że kierując się źle pojętym interesem własnym różnych decydentów ten obowiązek w coraz większym stopniu narusza. Co gorsze, do swoich wielu sprzecznych z prawami Natury działań udało jej się przekonać nie tylko wielu zwykłych ludzi ale także ogromną większość świata lekarskiego.

Celem tego bloga jest zwrócenie uwagi Czytelników na fakt, że poza teorią i praktyką medycyny konwencjonalnej od co najmniej dziesięcioleci dynamicznie rozwija się nowa nauka. Jest ona coraz bliższa pogłębionemu zrozumieniu zasad funkcjonowania otaczającego nas świata, poznanie podstaw której daje szanse w istotny sposób przyczynić się do poprawy jakości ludzkiej egzystencji, zarówno w sferze duchowej i psychicznej jak i materialnej. Proszę mi wybaczyć, że podejmuję te ciągle jeszcze mało znane tematy nie jako naukowiec, ale jako zwykły lekarz praktyk sponad 50-letnim, wielospecjalistycznym doświadczeniem lekarskim. Czynię to w głębokim przekonaniu, że na jakość życia i stan naszego zdrowia ogromny wpływ ma najszerzej pojęta edukacja, szczególnie ściśle związana z właściwą wiedzą na temat zasad życia w zdrowiu. Tą publikacją pragnę Czytelników zachęcić do pogłębiania wiedzy na wspomniane tematy szczególnie korzystając z różnych, trafnie wyselekcjonowanych publikacji multimedialnych szczególnie zawartych w Internecie. Zdając sobie sprawę z wielu zagrożeń związanych z Internetem jednocześnie głęboko wierzę, że jest on potencjalnie ogromną szansą nie tylko na pogłębienie edukacji ale także na organizowanie się społeczeństw w obronie własnych, coraz bardziej zagrożonych praw obywatelskich. A większość tych zagrożeń dotyczy właśnie naszego zdrowia, które niezależnie od tego co na ten temat sadzi medycyna konwencjonalna było, jest i nadal musi być w naszych rękach. To uzasadnia pilną konieczność właściwej edukacji prozdrowotnej.

W filmie pokazane są trzy przykłady zaskakującego wyleczenia ze schorzeń uważanych za nieuleczalne: 1. mózgowego porażenia dziecięcego, 2.ciężkiej choroby nerek, 3.nowotworu tarczycy, krańcowego syndromu przewlekłego zmęczenia i fibromialgii (u tej samej osoby). Jednak głównym powodem nawiązywania przeze mnie do tego filmu są obszerne fragmenty wypowiedzi kilku szczególnie ważnych dla medycyny uczonych, istotne zarówno dla nauk medycznych jak i dla samych pacjentów. Medycyna konwencjonalna coraz częściej wiele schorzeń traktuje jako uwarunkowanych genetycznie – wynikających z ułomności genów. Natomiast w tym filmie autorzy proponują traktowanie genów jako podrzędnych do naszej świadomości. Przyszłość medycyny widzą w poznaniu procesów energetycznych. Zmieniając na bardziej pozytywne swoje myślenie i styl życia, zmieniamy swoje geny, to, co uważamy za podstawę funkcjonowania organizmu i powstawania chorób. Być może zasadnicze zmiany w rozumieniu zasad funkcjonowania Wszechświata pozwolą nam kiedyś zrozumieć mechanizmy powodujące nieraz zaskakująco skuteczne i szybkie uzdrawianie w przypadkach uważanych za medycynę alopatyczną za nieuleczalne. Właściwie wszystkie kultury dostrzegały Wszechświat jako jedność – koło. Człowiek zajmował w nim centralną pozycję. Dopiero odkrycia Newtona i Kartezjusza pozwoliły stworzyć nowy model Wszechświata na wzór wielkiego zegara, gdzie umysł został oddzielony od ciała. Ta idea odrębności stała się podstawą myślenia naukowego. Newton opisał Wszechświat jako składający się z poszczególnych elementów działających zgodnie z ustalonymi prawami. Przedstawił ciało jako sprawną maszynę, której siłą napędową są mózg i serce. Później ustalono, że całością zawiaduje nasze DNA. Poszczególne procesy życiowe kojarzymy z konkretnymi częściami naszego ciała tylko, że to nie jest prawda. Nasze ciało jest zdecentralizowane. W sumie nie ma centralnego mózgu. Poza tym w mózg raczej przypomina antenę. Jest rodzajem przekaźnika informacji. Pobiera on i przekazuje, ale nie pełni roli składnicy. Przyjęliśmy newtonowskie widzenie świata. Historia nauki to przede wszystkim rzeczywistość mechaniczna, mniej uwagi poświęcamy biologii czy polom energii. Newton skupił się na materii, reszta była nieważna. Teraz jednak zaczyna docierać do nas, że mózg jest polem energetycznym, co pokazuje badanie EEG. Jeszcze bardziej interesujące jest badanie magnetoencefalograficzne. Badanie EEG przeprowadza się za pomocą elektrod przymocowanych do skórny głowy. Badanie MEG wykonuje się bez bezpośredniego kontaktu z głową, a to oznacza, ze mózg wytwarza specjalne pole. W latach 1875-1920 nastąpił ogromny rozwój w dziedzinie biochemii. Wtedy też pojawił się pogląd, że człowiek to chemia. Wystarczy dostarczyć ciału odpowiednich substancji i od razu człowiek poczuje się lepiej. W przypadku ostrych, zagrażających życiu schorzeń do pewnego stopnia jest to prawda. Jednakże przypadku chorób przewlekłych tak nie jest. W tym czasie doszło też do zasadniczego podziału wśród fizyków. Oprócz fizyków typu newtonowskiego pojawili się fizycy kwantowi, którzy stwierdzili, że świat jednak wygląda inaczej. Że występują w nim zjawiska, których nie można wytłumaczyć w świetle fizyki newtonowskiej. Wizja mechanicznego Wszechświata, która dzieje się z jakiegoś powodu, w świetle nowej fizyki musiała ustąpić. Fizyka kwantowa zmieniła nasze postrzeganie rzeczywistości już ponad 80 lat temu. Dziwić może fakt, że nowe odkrycia fizyki nie zostały uwzględnione w nowym modelu biologicznym. Nadal obowiązywał model redukcjonistyczny i mechaniczny, który usiłował tłumaczyć wszystko za pomocą molekuł, cząsteczek. Ten model nadal traktuje żywy organizm jak maszynę, której funkcjonowanie opiera się na fizyce i chemii. Uznaliśmy, że najważniejsze są reakcje chemiczne. Według aktualnie obowiązującej teorii do reakcji dochodzi w wyniku zderzenia molekuł, wywołujących łańcuch reakcji chemicznych. Dzięki temu w naszym organizmie dochodzi do milionów zderzeń, co wydaje się niedorzeczne. Medycyna zakłada, że ludzki organizm kontrolowany jest przez enzymy i hormony, a nie przez świadomość czy emocje. Jednak trudno w ten sposób wytłumaczyć całość ludzkich zachowań i niedomagań organizmu. Medycyna konwencjonalna buduje na dawnym paradygmacie fizyki, sięgając do czasów Newtona, od którego nowoczesna fizyka już dawno odeszła. A fakty przemawiają za tym, że najważniejsza jest nie materia czy umysł a dusza, inteligentne pola energii. Naukę ciągle jeszcze traktujemy jako raz na zawsze zapisaną prawdę absolutną. A prawda jest taka, że ta historia ciągle tworzy się i nowy jej rozdział burzy lub redefiniuje poprzedni. Intelektualne wahadło przesuwa się w stronę holizmu. Obecnie ważny jest system jako taki. Lekarze wolą badać każdą pojedynczą komórkę i robią to już od stu lat. Więc te mechanizmy są nam znane. Nie wiemy natomiast jak komórki porozumiewają się miedzy sobą i co robią z informacjami, które otrzymują. Umysł, wola, wiara - czy te czynniki mogą mieć wpływ na proces zdrowienia? Jeśli człowiek uwierzy, że jest nieuleczalnie chory, to tak będzie. Jeśli uwierzy, że chorobę można wyleczyć, to także tak będzie. Wszystko zależy od naszych przekonań. Co znaczy wola, jakie ma znaczenie dla procesu zdrowienia? Jak nasze myśli i emocje wpływają na nasz układ odpornościowy i hormonalny? A wiemy, że tak jest. Kiedy człowiek przeżywa duży stres, jego odporność się zmniejsza. Badania laboratoryjne ostatnich 15-20 lat potwierdzają, że nasz sposób myślenia jest ważny. Podczas eksperymentów naukowych obserwowano czy intencje partnera, którego twarz była widoczna na ekranie wykazują jakieś fizjologicznie istotne reakcje. Okazało się, że tak, co wskazuje, że intencje jednej osoby są w jakiś sposób przekazywane drugiej osobie, czego nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć w oparciu o newtonowski model świata. Osoby te były od siebie oddalone, a jednak informacje te docierały i wywoływały określone reakcje. Informacja, że czuję się lepiej jest dla naszego organizmu sygnałem, że ma zdrowieć. Myśl jest fizyczną energią, która przesyła organizmowi informacje, że poprawia się stan jego zdrowia. Obserwowaliśmy, że nasza wiara wpływa na nasze życie. Jeśli nie uwierzymy, że możemy sobie pomóc, to pewnie tak będzie. Jeśli będziemy przekonani, że pozytywne myślenie nie ma znaczenia dla naszego zdrowia, to też tak będzie. Ale podobne znaczenie ma także negatywne myślenie, czy przekazywane nam przez innych, a szczególnie przez lekarzy negatywne myli i opinie. Bo nasze myśli tworzą nasze ciało. Pozytywne myśli uwalniają chemiczne substancje, negatywne myśli także, tylko inne substancje, te szkodliwe. Wszystkie one wpływają na nasz organizm, na to jak wykorzystuje on składniki odżywcze. Wpływ stresu na nasze ciało także zależy od jego jakości i sposobu naszego myślenia. Dla leczenia najważniejsza jest wiara w skuteczność terapii i bycie dobrej myśli. Jest wiele dowodów na to, że właśnie to ma zasadnicze znaczenie. Jedna z wybitnych lekarek wypowiadających się w tym filmie mówi, że kiedyś odradzała pacjentom z nowotworami poddawanie się chemioterapii, mimo, że w nią wierzyli. Dziś już tego nie robi, wychodząc z założenia, że sama wiara w skuteczność terapii jest najlepszym lekiem. Jeśli wierzymy, że coś nam pomoże, to tak będzie. Jako ilustrację tego faktu przytoczono eksperyment z dwiema grupami chorych z poważnymi schorzeniami narządu ruchu. W grupie pierwszej pacjenci byli poddawani odpowiedni zabiegom operacyjnym, natomiast w drugiej grupie zabiegi te tylko w odpowiedni sposób symulowano. Okazało się jednak, że efekty leczenia w obydwu grupach były niemal identyczne. W trakcie rehabilitacji pacjentów podzielonych na dwie grupy obserwowano czy jest różnica w efektach rehabilitacji w grupie pacjentów ćwiczących w porównaniu z grupą pacjentów tylko wykonujących te ćwiczenia w myślach. Okazało się, że u wielu pacjentów ćwiczących tylko w myślach także zaobserwowano korzystne zmiany. Ich mięśnie też się wzmocniły, jakby ciało nie rozróżniało myśli od działania. Dowodem na to jest też efekt placebo. Medycyna konwencjonalna przypisuje mu wiele tzw. cudownych uzdrowień, ale czym naprawdę jest efekt placebo? Polega on na tym, że wiara człowieka w coś może przezwyciężyć biologię. Nauka przyznaje, że co najmniej 1/3 wyleczeń nie ma on związku z terapią - operacją czy podawanymi lekami, tylko właśnie z efektem placebo. Chory wierzy, że zostanie wyleczony i jego organizm leczy się sam, nawet jeśli podany środek był tylko cukierkiem. Tak więc w 1/3 przypadków wyleczenie następuje w wyniku pozytywnego myślenia. W tym blogu w kwietniu 2011 roku nawiązując do faktu docenienia przez niemiecka służbę zdrowia efektu placebo zamieściłem post pt. Niedoceniany efekt placebo. Jest zadziwiające dlaczego w trakcie studiów medycznych tak ważnemu zjawisku poświęcamy tak niewiele czasu i w ogóle nie zajmujemy się znaczeniem psychiki w leczeniu. Miedzy innymi dlatego lekarze nie potrafią skutecznie korzystać z efektu placebo, chociaż mogłoby to wydatnie przyczynić do poprawy wyników i zmniejszenia wydatków na leczenie. Najwyższy czas abyśmy się zastanowili na czym to polega. Jak to jest możliwe, że chory przyjmuje substancję obiektywnie obojętną dla zdrowia, a ona wywołuje korzystne zmiany fizjologiczne ale także szereg korzystnych reakcji obejmujących wiele ważnych dla życia narządów (wątrobę, nerki, płuca i in.). To wielka tajemnica, której wciąż nie potrafimy zrozumieć. Jednym z największych odkryć fizyki kwantowej jest tzw. pole punktu zerowego. Chodzi o wymianę energii pomiędzy cząsteczkami subatomowymi. Wszystkie one uczestniczą w rodzaju tańca, wysyłając i przyjmując energię. W czasie tej wymiany energii powstaje wirtualna cząsteczka, która istnieje zaledwie chwilę, nie ma więc mowy o jakichś istotnych wartościach energetycznych, ale jeśli pomnożymy ją przez ilość wszystkich cząsteczek subatomowych uczestniczących w tym procesie w całym Wszechświecie, otrzymamy niewyobrażalną ilość energii, która tkwi gdzieś tam w pustej przestrzeni na zewnątrz. Biologia konwencjonalna skupia się na stymulacji materialnej. Ale fizyka kwantowa pokazuje, że ta niewidoczna stymulacja jest znacznie ważniejsza. W tym kontekście można zacytować Einsteina, który powiedział, że pole jest jedynym ośrodkiem rządzącym cząsteczką. Pole rządzi cząsteczkami, stanowi ich materię. Fizyka kwantowa mówi, że charakter materii określa pole. Jak więc jest to komunikowane drugiej osobie? Istnieje pole – my nie tkwimy w nim, tylko nim jesteśmy. To pole jest raz bardziej gęste, a raz mniej. To się zmienia. Niektórzy twierdzą, że zmienia się w zależności od naszej formy fizycznej. Tak czy inaczej można nas przyrównać do bąbelków tkwiących w tym polu energii, światła, informacji. Cały czas z niego czerpiemy, pobieramy informacje. Każdy z nas kiedyś obserwował stado ptaków w locie. Co jakiś czas wszystkie na raz zmieniały kierunek lotu, jakby kierował nimi jakiś nadrzędny ptasi mózg. Dzieje się to właśnie dzięki istnieniu pół, które umożliwiają przekazywaniu takich informacji dokładnie i bez żadnej zwłoki. Inny przykład, co czujemy po wejściu do starej katedry ? Najczęściej spokój jako namacalne uczucie. Dlaczego? Bo od wieków przychodzący tu ludzie zostawili tu swoje dobre emocje, których energie wchłonęły mury katedry i teraz oddają ją kolejnym ludziom, którzy tu przychodzą. Stąd też wszechogarniająca atmosfera spokoju, powagi i skupienia. Wszyscy jesteśmy częścią tego ogromnego pola, jesteśmy ze sobą połączeni we Wszechświecie. Dlatego mając jedynie zdjęcia dobry i uczciwy uzdrowiciel jest w stanie wyczuć pole, energię ciała określonej osoby. Wyczuć co w tej energii jest zablokowane. Dzięki swojej woli uzdrowienia jest w stanie tak pokierować energią, że blokady znikają i ciało pacjenta zostaje uleczone. Wiele seansów uzdrowicielskich odbywa się na odległość, ale odległość nie ma tu żadnego znaczenia, co świadczy, że mamy tu do czynienia z energią kwantową. Mechanizm jest zawsze ten sam, następuje przekazywanie – najpierw następuje przekaz informacji, a potem energii. Pacjenci wyraźnie to czują. Wydaje się, że nasze ciała są połączone z polem, ale jaki jest mechanizm tej komunikacji ? Jak ona się odbywa? Być może poprzez biofotony, czyli kwanty światła. Nazwa ta została do nauki wprowadzona przez prof. Fritz-Albert Popa. Emitują je komórki wszystkich żywych organizmów. Tak na ten temat mówi Profesor: Zaczęliśmy je szukać. Od początku wiedziałem, że nie jest to silne promieniowanie. Byłem przekonany, że każdy człowiek emituje biofotony. By je wyśledzić prof. Fritz-Albert Pop i jego studenci potrzebowali urządzenia wzmacniającego, tak wrażliwego, by promień świecy widziało się nawet z odległości 20 km. I dalej prof. Pop: Gdy przed detektorem umieszczamy żywy organizm, obserwujemy emitowane przez niego światło. Badaliśmy nasiona ogórka, ale nie tylko. Wszystkie żywe organizmy, które poddaliśmy badaniu emitowały fotony. Profesor uznał, że być może to biofotony kontrolują nasz metabolizm. Cząsteczki nie mają własnych systemów regulacji, dlatego jest im potrzebne pole. Być może właśnie fotony przekazują informację regulujące metabolizm. Biofotony tworzą w naszych ciałach dynamiczną, spójną siatkę światła. Nasze ciała bez przerwy emitują światło. Czy to właśnie biofotony regulują nasz metabolizm, czy też ta funkcja przypada naszemu DNA? Zdaniem Bruce Liptona geny nie kontrolują naszej biologii. Nie trzeba być członkiem rodziny, w której występują schorzenia nowotworowe, ale samo wejście do tej rodziny, przyjęcie jej poglądów i sposobu postępowania wystarczy aby wystąpiły u nich nowotwory. Zatem nie podłoże genetyczne je powoduje. Epigenetyka, czyli dziedziczność poza genowa to nowa dziedzina genetyki, badająca wpływ czynników zewnętrznych na genetykę. Epigenetycy odkryli, że informacje decydujące o tym czy komórka się zmienia, czy nie są zawarte wewnątrz komórki, tylko znajdują się w otaczającym ją środowisku. Sygnały pochodzą z zewnątrz. Geny to pewien wzorzec według którego powstaje cząsteczka białka. Zaś białka, a jest ich ponad sto tysięcy, to cegiełki z których zbudowany jest nasz organizm. Istnieje pewien wzorzec genów. Jeszcze 10 lat temu taki wzorzec był konkretną informacją według której powstały cegiełki białka. Nowa wiedza wprowadziła sporo zamieszania. Pokazała, że wpływ mechanizmów epigenetycznych, wpływ środowiska zewnętrznego sprawia, że według każdego wzorca może powstać ponad 30 tysięcy innych genów. Nagle nasze możliwości wydają się być nieograniczone. To zasadnicza zmiana. Geny nas nie determinują. Geny dają nam potencjał. Zdaniem prof. Ruperta Sheldrake’a badania ludzkiego genomu pokazały, że mamy około 25 tysięcy genów, znacznie mniej, niż pierwotnie sądzono, mniej więcej tyle ile szympansy, co wykazały badania genomu szympansa. Nasze genomy są niemal identyczne, zbudowane z tego samego białka, czy genów. Ale przecież różnica jest oczywista, jak więc ją wytłumaczyć? Zdaniem Profesora odpowiedź tkwi w morfogenetyce, podobnie jak z takich samych cegieł, na podstawie dwóch różnych planów można zbudować dwa różne domy, tak samo mogą powstać różne organizmy zbudowane z podobnych do siebie cząsteczek, jak przypadku ludzi i szympansów. System energetyczny ludzkiego ciała od dawna budzi zainteresowanie. Istnieje teoria, według której ciało posiada własne pole energetyczne, tzw. pole morfogenetyczne. Istnieje hierarchia pól związanych z ciałem. Istnieje pole ciała jako takiego, ale poszczególne organy mają też swoje pola, podobnie jak tkanki i komórki. Pole ciała znajduje się zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz nas. Jest jedno ogólne pole i wiele mniejszych. Wszystkie one tworzą całość. Np. z pola grawitacyjnego nie można odłączyć jednego kawałka. Jeśli potniemy płazieńca na kawałki, z każdego wyrośnie nowy osobnik. Jak to możliwe? Jeśli pocięlibyśmy na kawałki maszynę, to mielibyśmy tylko maszynę w kawałkach. Jeśli jednak pocięlibyśmy na kawałki magnes, to każdy z nich nadal będzie wytwarzał własne pole magnetyczne. Właśnie ta analogia zasugerowała biologom istnienie pola morfogenetycznego. To było w latach 20-tych XX wieku. Dzisiaj odgrywa ono kluczową rolę w biologii i w teorii rozwoju. Bez niego trudno zrozumieć rozwój organizmów. Życie ludzkie zaczyna się od pojedynczej komórki, która rośnie i dzieli się, przekształcając się w różne organy i komórki ciała. Pytanie, skąd komórki wiedzą czym mają się stać od dawna nurkuje naukowców. Stąd też pomysł istnienia pól. Wiemy, że istnieją różne części pola odpowiadające za mięśnie, tkankę łączną, za mózg czy układ nerwowy, a jeszcze inne pole morfogenetyczne, które łączy się z DNA i jeszcze za inne formacje genetyczna ciała. Teoria ta ma wiele punktów wspólnych z medycyną. Pola energetyczne mogą dostarczać informacji koniecznej do kontrolowania ciała. Skąd ciało wie jaką ma utrzymywać temperaturę czy jakie ciśnienie krwi jest właściwe dla danej osoby? Według holistycznej wizji świata decyduje o tym nasze pole. To pola morfogenetyczne organizują pracę naszego organizmu, decydują o jego rozwoju. Podobnie dzieje się ze zwierzętami i z roślinami. To właśnie te pola utrzymują ciało w formie, wspomagają leczenie i regenerację organizmu. Można powiedzieć, że ludzkie ciało jest swego rodzaju przetworzoną informacją. W polu morfogenetycznym zawarte jest całe bogactwo informacji. Dlatego potrzebny jest nam model ciała oparty na polu energetycznym. Inaczej nie będziemy w stanie połączyć różnych sposobów leczenia. Pole energetyczne ciała jest wypełnione informacjami. Wszystkie organy naszego ciała generują własne pola. Jest jednak jeden organ, które ma szczególne znaczenie dla całego ciała. To serce rządzi całym systemem. Poszczególne organy maja swoje zadania a serce panuje nad nimi wszystkimi. W tzw. medycynie energetycznej mówi się o energii kardiologicznej, bowiem wszystkie sygnały idące z serca mają właściwości regulujące. Serce bije – wysyła fale ciepła, światła, sygnały elektryczne, magnetyczne i elektromagnetyczne. Sygnały te trafiają do różnych komórek, ale w różnym czasie, ponieważ dzieje to się za pośrednictwem układu krążenia. Serce emituje najsilniejszy sygnał elektromagnetyczny. Pole elektromagnetyczne to rodzaj fali przekaźnikowej, pełnej informacji i emocji. Badania laboratoryjne wykazały, że pole to zmienia się zasadniczo. Jest inne gdy czujemy złość, bądź jesteśmy sfrustrowani, niż gdy odczuwamy troskę, miłość czy chcemy okazać komuś współczucie. Serce bije rytmicznie według pewnego wzoru, bądź nierytmicznie co ma ścisły związek z naszymi emocjami i uczuciami. Kiedy serce bije równo, jego praca jest rytmiczna. Ten rytm wpływa na rytmiczna pracę mózgu, systemu nerwowego, gruczołów wewnętrznego wydzielania. Wszystkie nasze narządy pracują wtedy harmonijnie. Pozytywne emocje, takie jak miłość, troska, poczucie wdzięczności sprawiają, że serce pracuje rytmicznie. Emocje negatywne, złość czy poirytowanie zaburzają pracę serca, jak tez inny rodzaj pozytywnych emocji. Na przykład kiedy zachwycamy się zachodem słońca wtedy serce wpada w łagodny rytm sinusoidalny i taki właśnie sygnał idzie do mózgu. Nazywamy to koherencją serca. Serce bije rytmicznie, co wpływa na pracę pozostałych organów: mózgu, układu nerwowego i innych, ale wszystko zaczyna się od serca. Badając tętno tak naprawdę kontrolujemy ciśnienie wytworzone przez bijące serce – nie przepływ krwi, tylko ciśnienie. Każde uderzenie serca sprawia, że przez nasze ciało przechodzi fala ciśnienia. Docierając do mózgu fala ta synchronizuje pracę mózgu. Gdyby nie ten synchronizujący sygnał, mózg nie wiedziałby co robić. W stanach koherencji promieniujemy miłością, okazujemy troskę i współczucie. Stan koherencji umożliwia na przykład naukę ale i wzmacnia także naturalne zdolności regeneracyjne organizmu. Serce posiada własny, skomplikowany system nerwowy, dlatego czuje, zapamiętuje i przetwarza informacje niezależnie od mózgu. O dawna uznaliśmy, że wszelkie informacje docierają wyłącznie do mózgu. Jednak okazuje się, że pewne informacje najpierw docierają do serca, dopiero potem trafiają do mózgu. Badania wykazały, że na sygnały z zewnątrz serce reaguje szybciej niż mózg. Ciało niekiedy potrafi przewidzieć co się wydarzy, Potwierdziło to się w czasie badań na tzw. elektrofizjologiczną intuicją serca, jeśli dla badanej osoby to wydarzenie było emocjonalnie istotne. W eksperymencie z emocjonalnie podbarwionymi zdjęciami organizm reagował zmianami fizjologicznymi na zdjęcie zanim jeszcze ono pokazało się na ekranie. I okazało się, że jako pierwsze reaguje na nie serce. Serce nie tylko reagowało szybciej, ale sygnał wysyłany do mózgu różnił się w zależności od emocjonalnej treści zdjęcia. Wyniki pokazują, że serce wysyłało do mózgu różne wiadomości w zależności od charakteru spodziewanego zdjęcia. Potem następowała reakcja mózgu i reakcja reszty ciała. Taki był przepływ tej intuicyjnej informacji – serca do mózgu, a z mózgu do reszty ciała. Wydaje się, że zarówno serce jak i mózg mają dostęp do pola informacji nie powiązanego z czasem i przestrzenią. Z punktu widzenia fizyki kwantowej nie jest to nic nowego. Informacje zostają przekazane naszemu ciału poprzez jego pole. A czym są te informacje? Myślimy o ciele jako o dynamicznie zmieniającym się systemie, zarówno jako sferze materialnej jak i energetycznej. I tak rzeczywiście jest. Rocznie pochłaniamy około tony jedzenia, z czego większość zostaje wydalona. Nasz organizm przetwarza je, chociaż właściwie się nie zmienia, nawet po kilkudziesięciu latach ludzie się rozpoznają, mimo, że atomy, z których składa się nasze ciało uległy wymianie. Powstaje pytanie jak to się dzieje? Musi istnieć jakiś wzór, który trzyma wszystko razem. Są naukowcy, którzy twierdzą, że stanowimy system informacyjny, który nie jest w całości zlokalizowany w naszym ciele. Informacje czerpiemy też z jego pola. Wydaje się, że ciało nieustannie czerpie informacje z wewnątrz i z zewnątrz. Ciało poszukuje systemów koherentnych. Wymiana informacji następuje pomiędzy wszystkimi komórkami. Każda z nich wie co się dzieje. Niektórzy twierdzą, że choroba rozwija się wtedy, kiedy w systemie następuje wyrwa. Materia to sprężona energia. Informacja stanowi pewien wzór energetyczny. W naszym ciele dokonuje się przepływ informacji, którego nie rozumiemy. Starożytni Chińczycy nazywali to systemem akupunktury. O systemie mówimy, kiedy mamy do czynienia z pewną strukturą. Informacja jest wszędzie, ale żeby mówić o systemie, trzeba ją uporządkować. W latach 80-tych ubiegłego wieku odkryto, że system akupunktury wydaje się być systemem zorganizowanym, czymś więcej niż tylko zbiorem przypadkowych punktów. Badania wykazały, że punkty te tworzą pewien porządek, że komunikują się ze sobą w ustalony sposób. To uporządkowany system informacji tworzy pole. Pole to pełni funkcje regulacyjną wobec ciała, koordynując aktywność komórek. Pola dostarczają każdej komórce potrzebne jej informacje. Ponieważ składamy się z ponad 70-ciu trylionów komórek, ilość koniecznych informacji jest ogromna. Według Einsteina i innych uczonych energia i informacja są wymienne, czyli informacja staje się rodzajem energii. A z drugiej strony co się dzieje kiedy otrzymujemy falę energii, w której zapisane są informacje? Ilość tych informacji zdaje się nie mieć ograniczeń. Medycyna informacyjna, która potrafi zmienić uszkodzony przekaz informacyjny to medycyna przyszłości. A więc kontroli nad naszym ciałem nie sprawują geny czy chemia, tylko informacja dostępna w polu energetycznym ciała. Czy dodając nowe informacje można wpłynąć na proces uzdrawiania ciała? Naukowcy podejmują takie problemy. Wiemy jak przeciwdziałać zniekształceniu informacji, co ma miejsce w przypadku różnych chorób. Taka naprawa się udaje, fizjologia się naprawia, chemia wraca do normy i mamy kolejne cudowne uzdrowienie, bo skorygowaliśmy uszkodzone informacje w polu energetycznym ciała. Choroba to w pewnym sensie uszkodzony przekaz informacyjny, który trzeba naprawić. To właśnie jest celem terapii energetycznej. Jesteśmy u progu wielkiej zmiany. Zaczynamy rozumieć jak powstają choroby i w jaki sposób nasze ciało czerpie informacje. Potrafimy też poprawić jej przekrój w żywym organizmie. Wiele wskazuje na to, że niedługo będziemy skutecznie leczyć choroby dotąd uznawane za nieuleczalne. Jeden z niezwykle interesujących przypadków z dziedziny medycyny informacyjnej o jakich ostatnio słychać ma związek z psychologią energetyczną, która ma korzystnie wpływać na negatywne myśli. Tego rodzaju metody są stosowane w Kosowie w terapii ofiar wojny w byłej Jugosławii. Terapeuci pracowali z ludźmi głęboko skrzywdzonymi. Zwykła ich terapia trwałaby latami, wymagałaby długotrwałego podawania leków. W tym przypadku poddano ich terapii polowej i okazało się, że u wszystkich odnotowano znaczną poprawę nastroju. Ci ludzie zostali całkowicie uleczeni z traumy. Nawet pracujący z nimi terapeuci byli tym zdziwieni. A to tylko jeden z przykładów na skuteczność tego rodzaju działań w medycynie. Najważniejsze żeby ludzie poczuli się odpowiedzialni za swoje zdrowie, zadbali o swoje myśli i stan umysłu, który jest w największym stopniu odpowiedzialny za nasze zdrowie. Jedna z zasadniczych rzeczy, która musi się zmienić w medycynie to zrozumienie, że geny ani nie tłumaczą ani nie rozwiązują wszystkiego. Epigenetycy pokazują wyraźnie, że ważniejszy jest zewnętrzny system informacji, że na nim powinniśmy się skupić, a nie na genach, bo to on może mieć dużą moc sprawczą. System opieki zdrowotnej przeżywa obecnie kryzys i to na wielu płaszczyznach, a także kryzys pojmowania dotychczasowego modelu leczenia. Nie sprawdza się wojujący model walki z chorobą, bo nasze ciało nie chce wojny. Musimy uczyć się od innych kultur i czerpać z innych tradycji, obserwować uważnie działania uzdrowicieli. Wziąć co najlepsze ze współczesnej nauki i połączyć to z całą resztą. Zamiast koncentrować się na chorobie, powinniśmy skupić się na leczeniu, wtedy staniemy się wrażliwsi na sygnały, które mogą wspomóc naturalny proces leczenia. Prowadzone badania zdają się potwierdzać przedstawione tu koncepcje na temat pól energetycznych. Powstała nowa teoria jak nasze ciało przechowuje informacje i skąd je czerpie. Medycynę czekają rewolucyjne zmiany.

Jak powinno wyglądać leczenie?

Kategoria: Nasza filozofia Opublikowano: czwartek, 17 maj 2012 Dr Eustachiusz Gadula

Jakie powinno być leczenie?

Zdobywanie wiedzy i doświadczenia szerokim profilu medycznym, zamiast tylko doskonalenia się w rzemiośle specjalistycznym, nieustannie prowokowało mnie do obiektywnej oceny wartości tego, z czym stykam się w swojej ponad 50-letniej praktyce.

Na wstępie samodzielnej pracy pod wpływem wiedzy wyniesionej ze studiów ciągle jeszcze byłem zafascynowany farmakodynamiką, tyle, że pacjenci, a właściwie ich organizmy mojej fascynacji nie podzielały. Z jednej strony widziałem brak spodziewanych efektów leczenia, a z drugiej nierzadkie działania uboczne i powikłania po farmakoterapii.  Powodowały one u mnie duży dyskomfort i narastające niezadowolenie z efektów swojej pracy. Zacząłem się głęboko zastanawiać dlaczego tak się dzieje. Postanowiłem podjąć własne studia nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Po paru latach dociekań zacząłem coraz wyraźniej widzieć, że u podstaw aktualnych działań medycznych leży filozofia medycyny konwencjonalnej, oparta na materialistycznym paradygmacie kartezjańsko-newtonowskim oraz zwykły, pazerny biznes.

Utożsamiając się wyłącznie z ciałem fizycznym, świadomym umysłem i zmysłami, wierząc, że nic więcej nie istnieje, nie jesteśmy zdolni do postrzegania rzeczywistości taką, jaką ona jest naprawdę. Sam fakt, że ciało podejmuje wysiłek, aby odzyskać zdrowie, a my nie wiemy dlaczego, sugeruje iż ciągle jeszcze bardzo mało wiemy o naturze życia i zasadach funkcjonowania organizmu człowieka. Według uproszczonej koncepcji empirystycznej można łatwo zdefiniować i odróżnić od siebie zdrowie i chorobę. W myśl tej koncepcji choroby są pewnymi bytami, które jak gdyby z zewnątrz atakują pacjentów i że gdyby tylko państwo zapewniło odpowiednie zasoby materialne, z łatwością można by zredukować liczbę chorób trapiących dane społeczeństwo.

Taka iluzja zdaje się panować wśród większości decydentów służby zdrowia, związków zawodowych i znacznej części polityków nie tylko w Polsce, ale w naszym kraju szczególnie.  Przeczą temu jednak fakty i prawo Parkinsona, które brzmi: Im więcej jest środków przeznaczonych na leczenie, tym więcej pojawia się chorób wymagających leczenia. Nowe możliwości techniczne rodzą określone problemy moralne, a ich wpływ na średnią długość życia ludności jest nieznaczny. Pogląd, że można zmniejszyć występowanie chorób, zwiększając zakres usług służby zdrowia okazał się iluzoryczny. Coraz wyraźniej rysuje się koncepcja, że to, co uważa się za chorobę lub leczenie zależy od naszych poglądów na naturę człowieka. Ponieważ człowiek jest istotą myślącą, świadomą własnej tożsamości i zdolną do podejmowania decyzji, nie można traktować go, jeśli jest chory, jak zepsutą maszynę. Lęk i depresja nie są jedynie przykrymi objawami, którym lekarz powinien zaradzić; mogą one również oznaczać, że pacjent powinien poddać krytycznej ocenie i zmienić swoje nastawienie wobec życia, a potem wyciągnąć z tego należyte wnioski i skutecznie poszukać wyjścia z dotychczasowej sytuacji.

Pacjenci w odróżnieniu od lekarzy, nie traktują choroby jako mechanicznego uszkodzenia ciała i nie sądzą, że wszystko staje się jasne w momencie, gdy rozpoznano defekt. Pragną oni uzyskać pewną wiedzę o tych elementach życia codziennego, które stały się przyczyną ich choroby. Nie zawsze jednak świadomi są tego, jak bardzo mało wiemy o środowiskowych przyczynach większości chorób. Lekarz musi uwzględnić w swej praktyce klinicznej zarówno doświadczany przez pacjenta ból, jego cierpienie, jak poczucie godności, poczucie sensu życia itd.                                                                                                                          Kompleksowa rehabilitacja, kluczowa część i metoda leczenia medycyny zintegrowanej jest ciągle jeszcze (szczególnie w Polsce) niedocenianą, choć optymalną metodą współczesnej medycyny, sprawdzającą się w praktyce nawet wtedy, kiedy zawodzi farmakoterapia i leczenie operacyjne. Metody nowoczesnej, kompleksowej rehabilitacji zarówno konwencjonalnej jak i niekonwencjonalnej winny być stosowane jako rehabilitacja zintegrowana od pierwszej chwili kontaktu z pacjentem  .                                                                                                       Aby nastąpiła istotna poprawa wyników leczenia większości schorzeń, farmakoterapia i leczenie operacyjne, ciągle jeszcze uważane za podstawowe metody leczenia, z czasem muszą w planie zintegrowanej rehabilitacji stać się jej metodami pomocniczymi, stosowanymi dopiero wtedy, kiedy zachodzi potrzeba wspomagania działań rehabilitacyjnych.                                                                                                                                                                  Dużo jest racji w porzekadle Nasze zdrowie w naszych rękach i gdyby je wdrażać w codzienne życie, medycyna miałaby z nami znacznie mniej kłopotów. Do tego jednak konieczna jest odpowiednia edukacja prozdrowotna, którą medycyna konwencjonalna raczej się nie zajmuje. Czasem jednak nawet mimo dużego zaangażowania z naszej strony, z różnych powodów pojawiają się sytuacje wymagające pomocy ze strony medycyny. Przy nowym, proponowanym tu podejściu, działania medyczne mają szansę być znacznie przyjemniejszymi, bezpieczniejszymi, skuteczniejszymi i tańszymi, pod paroma wszakże warunkami:                          1. Że ortodoksyjną medycynę konwencjonalną powoli zastępować będzie medycyna zintegrowana, bardziej otwarta na człowieka, jako istotę psychosomatyczną.              2. Że często chęć zrozumienia, poświęcenie należytej uwagi szerszym sprawom, niż tylko określone dolegliwości psychiczne i fizyczne oraz szczera chęć pomocy mogą zażegnać wiele problemów, stać się skuteczną profilaktyką jednych schorzeń i ułatwić leczenie innych.                           3. Że bez względu na problem medyczny, z jakim pacjent zgłasza się do lekarza, w postępowaniu diagnostycznym należy zebrać dostatecznie szczegółowy wywiad, który zawsze wiele wnosi do rozpoznania.                                        4. Bez względu na to, jak bogate jest wyposażenie diagnostyczne poszczególnych placówek i lekarzy, badanie podmiotowe (wywiad lekarski) i przedmiotowe (fizykalne badanie pacjenta), a nie wyniki badań dodatkowych powinny stanowić podstawę prawidłowego rozpoznania.                      5. Każde skierowanie na badania dodatkowe, czy to biochemiczne, czy strukturalne, (Rtg, USG, TK, NMR, PET itp.) powinno być poprzedzone głębokim namysłem o jego celowości.                                                                              6. Że każde badanie wykonane u pacjenta będzie wystarczająco wnikliwie analizowane                                      7. W przypadkach trudnych diagnostycznie, a nie stanowiących zagrożenia dla życia, nie zawsze należy wykonywać liczne badania przesiewowe, bo wiele z nich może stanowić niepotrzebne zagrożenie dla zdrowia pacjenta, niewiele wnosząc do rozpoznania, a poza tym bez potrzeby, w istotny sposób zawyża koszty diagnostyki.             8. W niektórych przypadkach wątpliwości diagnostycznych postępowanie lecznicze można rozpocząć od próby leczenia, po to by staranie obserwując jego wynik, móc postawić diagnozę metodą Ex juantibus i dalej kontynuować rozpoczęte leczenie. Czasem stosowane bywa leczenie metodą E nocentibus, dające podstawy do szybkiego wycofania tego leczenia i zamiany go na skuteczniejsze i bezpieczniejsze.                                                                        9. Jeśli lekarze zrozumieją, że większość schorzeń rozpoczyna się od zaburzeń funkcjonalnych, których najczęściej nie udaje się udokumentować badaniami instrumentalnymi, a które można wykryć na podstawie wywiadu oraz precyzyjnej analizy zmian w napięciach mięśniowych i związanej z nimi wrażliwości uciskowej, pozwoli im to inaczej podejść do leczenia problemów pacjenta.                                                                                10. Jeśli analizując dolegliwości pacjentów, lekarze nie będą się ograniczać do tzw. diagnostyki adresów i za wszelką cenę doszukiwać się przyczyny schorzenia w miejscowych zmianach czynnościowych i anatomicznych oraz usiłować dokumentować je obrazowaniem, a pomyślą o przedstawianych tu zaburzeniach na styku psychika ? mięśnie, oraz mięśnie narządu ruchu - mięśniówka gładka. Wtedy diagnoza stanie się łatwiejsza i pełniejsza, co wydatnie ułatwi leczenie.                                                                       11. Upowszechnienie wiedzy na temat znaczenia klinicznego mięśniowo-powięziowych punktów spustowych (m-p TPs)19 ułatwi zrozumienie przyczyn wielu nawet dramatycznych dolegliwości i pozwoli stosować skuteczniejsze, niż dotychczas metody terapeutyczne.           12. Szerokie wdrożenie do repertuaru metod medycyny konwencjonalnej takich metod naturalnych i niekonwencjonalnych jak: różne formy psychoterapii, metody kręgu akupunktury, terapie manualne, magnetoterapia           i magnetostymulacja, homeopatia, bioterapia, terapia roślinnym polem biologicznym, ziołolecznictwo i suplementacja żywieniowa i lecznicza przyczyni się do poprawy wyników leczenia.                                                   13. Skuteczniejsze leczenie zachowawcze wpłynie na zmniejszenie liczby wskazań do zabiegów operacyjnych. Będzie można uniknąć operacji wykonywanych niekiedy tylko dlatego, że brak poprawy po leczeniu zachowawczym i nie wiadomo co dalej z pacjentem począć. Nie wolno zapominać, że podstawowym przeciwwskazaniem do każdego zabiegu operacyjnego jest brak właściwych wskazań!                                                                                       14. Większa skuteczność leczenia korzystnie wpłynie na rokowanie, a co za tym idzie,  stworzy pacjentom większą, uzasadnioną nadzieję, która jest zawsze czynnikiem mobilizującym do wyzdrowienia. Dotychczasowe, częste, a nierzadko i bezpodstawne, złe rokowanie w wielu grupach schorzeń, zbyt szybko komunikowane pacjentom, jest groźną jatrogenią, wyraźnie zmniejszającą szansę na poprawę stanu zdrowia, a tym bardziej na wyleczenie.                         15. Lepsze wyniki leczenia wielu schorzeń, w dużej mierze także dzięki suplementacji żywieniowej i leczniczej z czasem ograniczą liczbę nieodwracalnych uszkodzeń wielu narządów i konieczność ich przeszczepiania, która niesie z sobą wiele problemów, nie tylko natury medycznej. Julian Aleksandrowicz pisał: Dzisiejsze niepowodzenia medycyny upatruję głównie w nadmiernie rozwiniętej, a wąsko rozumianej specjalizacji. Ale największym błędem dzisiejszej medycyny jest jej jednostronność. Nie traktuje ona pacjenta i jego cierpień, tak somatycznych, jak i psychicznych niepodzielnie, jako całość.                                                        Choć pełne zrozumienie istoty i sensu życia jest sprawą ciągle jeszcze odległą, to nieco głębsze ich zrozumienie pozwoli na bardziej optymistyczne spojrzenie na możliwość życia w dobrym samopoczuciu i w możliwie najpełniejszym zdrowiu. Do zdrowia i dobrego samopoczucia w pierwszym rzędzie jest nam potrzebna odpowiednia filozofia życia, pozwalająca widzieć, wzorem prawdziwych mędrców, że każda sytuacja życiowa ma dobre i złe strony. W podejściu do obydwu należy zachować należyty umiar i głębokie zrozumienie. Uwolni nas to od nadmiaru niszczących emocji i pozwoli zachować spokój ducha, dzięki któremu możemy powoli stawać się ludźmi szczęśliwymi.                                 Każdy ustrój posiada własną autonomię i celowe urządzenia ochronne ? pisze Władysław Szumowski w swej Logice dla medyków. W razie uszkodzenia jakiegoś organu poczyna funkcjonować tkwiąca w każdym zdrowym organizmie naturalna siła samoodradzania, o ile tylko zapewnimy mu warunki i spokój. Należy przede wszystkim leczyć człowieka jako jedność psychofizyczną a nie tylko objawy jego choroby. Trzeba go leczyć z wszelkich nałogów, z narkomanii, z lekomanii, z zabobonnej wiary w medycynę, z różnych przesądów i dogmatów, którym hołduje także większość lekarzy, jak np. z przesądu, jakoby białko zwierzęce było nieodzowne dla człowieka jako źródło zdrowia i sił. Należy wskazywać ludziom sposoby życia prostego, zdrowego, zgodnego z prawami Natury, bez sztuki kulinarnej i otwierać im oczy na możliwości życia bez leków i bez chorób.

Od kilkudziesięciu lat na horyzoncie medycyny europejskiej oraz w katalogach bibliotek medycznych pojawiło się nowe hasło: medycyna holistyczna, czyli całościowa, choć już Platon pisał: Największy błąd w leczeniu chorób polega na tym, że inni leczą ciało, a inni duszę, choć ciało i dusza stanowią niepodzielną całość.         W ostatnich latach w wielu przodujących krajach świata coraz powszechniej zaczyna się przyjmować termin medycyna zintegrowana, co w praktyce oznacza profesjonalną wersję medycyny holistycznej.                                                                                                                        Człowiek jest dla siebie najlepszym lekarzem. Ale aby to było możliwe, trzeba słyszeć głos i odczuwać potrzeby organizmu; aby go słyszeć, trzeba się samemu wyciszyć. Ład wewnętrzny jest nieodzownym warunkiem usłyszenia głosu i odczucia potrzeb organizmu. Ćwiczenia jogi, pranajama i medytacja znakomicie ułatwiają wyciszenie i ład wewnętrzny, wzmacniają odporność na owe bodźce, oraz bez leków utrwalają zdrowie. Choroby są bowiem przede wszystkim skutkiem nieświadomości, biernego, bezkrytycznego ulegania szkodliwym anachronicznym tradycjom, obyczajom i pojęciom, poddawania się sugestiom i często sprzecznym opiniom niedokształconych lekarzy, różnym dogmatom i przesądom, a także skutkiem braku siły woli. Gdyby ludzie, zwłaszcza starsi, cierpiący na różne schorzenia, nerwowi, zesztywniali, uświadomili sobie te stare prawdy ? i zamiast wystawać w kolejkach do lekarzy, w aptekach, czy w szpitalu ? zaufali Naturze i wysiłki swe skierowali na to, by nie utrudniać jej dobroczynnego działania na organizm ludzki ? inny byłby stan naszej zdrowotności, a ten gigantyczny aparat, zwany służbą zdrowia, mógłby być znacznie zredukowany.                                                            Tak długo, jak długo medycyna w swych działaniach teoretycznych i praktycznych nie zacznie uwzględniać najnowszej wiedzy z zakresu filozofii, metafizyki, fizyki i psychologii (potwierdzonej wielowiekowym doświadczeniem ludzkości), pozwalającej na zrozumienie, kim jest człowiek i na jakich zasadach funkcjonuje jako istota psychosomatyczna i jej elementów wdrażać w swoją filozofię i codzienną praktykę, tak długo nie może liczyć na szanse stworzenia skutecznej diagnostyki, profilaktyki i terapii schorzeń uważanych za nieuleczalne i na istotny postęp w ochronie ludzkiego zdrowia.Wiele zaburzeń czynnościowych, a głównie pogorszenie stanu psychicznego i nieprawidłowe napięcia mięśniowe prowadzą do rozwoju patologii, w której jako czynnik etiologiczny medycyna konwencjonalna upatruje najczęściej chorobotwórcze mikroorganizmy. Dlatego walkę z nimi uczyniła podstawową metodą leczenia. Ale efekty tego leczenia u uważnych i myślących obserwatorów muszą budzić co najmniej głębokie zatroskanie. Takie podejście tworzy jedną z ważniejszych przyczyn błędnego koła patologii. Źle interpretując czynniki etiologiczne i patomechanizm schorzeń, stosujemy niewłaściwe metody leczenia. Oznacza to, że leczy się określone schorzenia, a nie konkretnych ludzi. ­Coraz pisze się także o doskonaleniu leczenia bólu, ale traktując go tak, jak by ból był problemem niezależnym od choroby określonego pacjenta. Stąd tyle szeroko reklamowanych środków przeciwbólowych, najczęściej chemicznych, związanych z nimi działań ubocznych i powikłań. Natomiast nie rozwiązując podstawowych, psychofizycznych problemów poszczególnych ludzi, środki nie te są w stanie działać skutecznie, szczególnie w trudniejszych przypadkach. Ale tego faktu niemal w całej medycynie konwencjonalnej jakby się nie zauważa.

W medycynie XX wieku nastąpiło spektakularne przyśpieszenie rozwoju związane z postępem informacyjnym i technicznym. Ten rozwój jest połączony ze wzrostem kompleksowych wzorców postępowania w opiece medycznej. O znaczeniu opieki zdrowotnej w nowoczesnym społeczeństwie świadczyć może fakt, że około10%                  budżetów państw wysoko rozwiniętych przeznacza się na potrzeby medyczne. Mimo to społeczeństwa tych krajów domagają się od przedstawicieli zawodów medycznych lepszego dostępu do opieki zdrowotnej i większej odpowiedzialności w działaniu. Protestują także przeciwko przedmiotowemu traktowaniu pacjentów, jak mniej lub więcej interesujących przypadków. Coraz więcej pacjentów chce być traktowana podmiotowo. W lekarzu chcą widzieć fachowca od spraw zdrowia, ale jednocześnie bliskiego, współczującego bliźniego, a nie zimnego inżyniera, znawcy ludzkiej maszynerii, który zbyt często nie cofa się nawet przed wymianą części. Po czyjej stronie jest słuszność widać coraz wydatniej po stopniowo następującej zmianie paradygmatu z mechanistycznego, kartezjańsko-newtonowskiego, na paradygmat wszechogarniającej jedności. W nowym paradygmacie, do którego doprowadziły zarówno osiągnięcia współczesnej fizyki, jak i najnowsza wiedza na temat właściwości ludzkiej psychiki nie ma miejsca na obiektywnego badacza, a psychika i ciało jawią się jako nierozerwalna całość, powiązana ze sobą na zasadzie wzajemnych sprzężeń zwrotnych. Potwierdza to także od dawna wiele faktów z praktyki medycznej, których większość lekarzy nie potrafi, albo jako niezgodnych z obowiązującymi w medycynie poglądami, nie ma odwagi zauważać. Na szczęście coraz lepiej widzi to wzrastająca liczba odpowiednio wykształconych lekarzy i pacjentów.                                                                                                  Szpitale, zwykle duże zakłady medyczne, pochłaniają największe sumy przeznaczone na leczenie, choć jakość ich funkcjonowania budzi coraz większe i często uzasadnione niezadowolenie. Inne, duże i ważne wydatki przeznaczone są na edukację w medycynie. Dotyczy to zarówno szkolenia lekarzy i pielęgniarek, jak również wielu szkół technicznych, związanych z obsługą sprzętu medycznego i wykonywanymi badaniami, a także ze szkoleniem administracyjnych kadr służby zdrowia. Nowoczesna medycyna wymaga także prowadzenia badań w różnych dziedzinach wiedzy i nieustannego rozwoju procedur klinicznych i technologii. Badania te i rozwój medycyny są rezultatem współpracy międzynarodowej, pochłaniającej ogromne sumy. Większość z nich prowadzona jest w uniwersytetach, szkołach medycznych i instytucjach państwowych, często we współpracy z przemysłem farmaceutycznym, zdominowanym przez wielkie firmy amerykańskie                   i szwajcarskie. Ich podejście teoretyczne oparte jest ciągle jeszcze na mechanistycznym paradygmacie, do którego wiele firm współpracujących z medycyną przystosowało się pod kątem własnych interesów. Dlatego także w badaniach naukowych najczęściej podejmowane są tematy pogłębiające dotychczasowe podejście. Wyniki tych badań najczęściej zwiększają zapotrzebowanie na określone leki, (najczęściej chemiczne) i sprzęt medyczny.                           Z tego w dużej mierze biznesowego podejściu do problemów medycznych są zadowoleni wszyscy, poza pacjentami. Takie podejście jest ważną barierą w podejmowaniu prawdziwie nowych badań, opartych na otwartym podejściu do najważniejszych problemów zdrowia i choroby, profilaktyki i leczenia.                                                 Nie ulega wątpliwości, że w praktyce medycznej od coraz to nowych, instrumentalnych (najczęściej bardzo drogich) metod diagnostycznych, leków, sprzętu medycznego związanego z terapią i zabiegów operacyjnych, ważniejsze jest nowe, pogłębione podejście do podstawowych problemów medycznych. Z nowego podejścia niezbicie wynika kluczowa rola stanu ducha i psychiki, a także trybu życia poszczególnych ludzi, zarówno w utrzymaniu zdrowia jak i w leczeniu. Ale kiedy ta wiedza szerzej dotrze do świadomości, z pewnością dojdzie do pomniejszenia zarówno znaczenia leków chemicznych, jak i wielu zabiegów operacyjnych, a także  do ograniczenia zapotrzebowania na sprzęt medyczny, a to już może uderzyć w interesy ekonomicznie firm doskonale żyjących z medycyny. W samych Stanach Zjednoczonych roczna sprzedaż środków farmaceutycznych i innych chemicznych przekracza 30 miliardów dolarów. Wymaga to także rozległej sieci dystrybucyjnej do aptek, przychodni, szpitali itp. Przy nowym podejściu może okazać się, że wiele metod psychoterapii i autopsychoterapii, a także innych metod medycyny naturalnej będzie skuteczniejszymi, bezpieczniejszymi, ale i znacznie tańszymi od wielu dotychczasowych metod leczenia.                                                                                                            ogłębianiem wiedzy medycznej na temat funkcjonowania organizmów żywych w zdrowiu i w chorobie powinna w pierwszym rzędzie zajmować się fizjologia i fizjopatologia. Rozwój tych dziedzin od dawna stymuluje postęp w medycynie. Ale ciągle jeszcze w większości podręczników dla studentów, czy lekarzy zbyt wiele uwagi poświęca się eksperymentom na zwierzętach i wyciąganym na ich podstawie wnioskom, w niewielkim stopniu przystającym do ludzkiego życia i zdrowia. Mimo istnienia wielu skutecznych i bezpiecznych metod medycyny ludowej, opartych na tysiącletnich doświadczeniach ludzkości, wiedzy na ich temat, ani eksperymentów weryfikujących ich obiektywną wartość nie udaje się znaleźć w oficjalnym piśmiennictwie medycznym.                                                                                                                

W medycynie obserwuje się postęp prawdziwy, który pozwala osiągać dobre i trwałe wyniki, oraz postęp pozorny, zwykłą modę, po przeminięciu której okazuje się, że wyniki leczenia były pozorne, lub krótkotrwałe, ale niestety działania uboczne lub powikłania częste, długotrwałe, a nierzadko i groźniejsze od samego schorzenia. Poza farmakoterapią, najczęściej w wydaniu chemicznym, drugim podstawowym sposobem terapii konwencjonalnej jest leczenie operacyjne. W części przypadków jest ono niezbędne i albo ratuje życie, albo zapobiega groźnym powikłaniom. Ciągle jednak zarówno wśród społeczeństwa jak i znacznej części personelu medycznego panuje przekonanie o nieograniczonych wprost możliwościach leczenia operacyjnego. Tymczasem wśród skutecznie leczonych wieloma metodami niekonwencjonalnymi pojawia się coraz więcej pacjentów, u których wcześniej, mimo wielokrotnych zabiegów operacyjnych nie osiągnięto istotnej poprawy. A przecież z każdym zabiegiem operacyjnym nierozerwalnie łączy się zagrożenie zdrowia, a nawet życia. Nawet tak nowoczesne, jak by się wydawało, rewolucyjne metody leczenia zabiegowego, jak przeszczepy narządów należy uznać za cenną, często ratującą życie metodę przejściową. Metody te stosowane w schorzeniach, których istoty nie znamy i nie potrafimy leczyć przyczynowo, mogą dawać jedynie przemijające wyniki. Fakt ten wymownie ilustruje choćby historia przeszczepów serca.                                        Jakie zatem powinno być postępowanie w medycynie zbliżone do optymalnego? Wszystkimi dostępnymi i bezpiecznymi drogami winno się zmierzać do głębszego poznania fizjologii i fizjopatologii. Poznaje się je nie tylko w placówkach naukowo-badawczych, ale także, a może nawet przede wszystkim w praktyce klinicznej, bez względu na to, czy dzieje się to w ramach medycyny konwencjonalnej czy niekonwencjonalnej. W wielu placówkach medycyny konwencjonalnej prowadzi się obiektywizowaną dokumentację leczonych chorych, a w placówkach naukowych eksperymenty na zwierzętach i ludziach, których zadaniem jest  weryfikacja  koncepcji teoretycznych. Wyniki tych badań stanowią, a na pewno powinny stanowić jedną z podstaw postępu, zarówno w diagnostyce jak i w terapii. Tymczasem w większości krajów takie warunki stwarza się tylko w obrębie medycyny konwencjonalnej, ignorując ważną dla ludzkiego zdrowia możliwość obiektywnej weryfikacji wielu metod medycyny niekonwencjonalnych, które nieraz na przestrzeni tysiącleci sprawdzały się w praktyce. W związku z czym wiele opracowań zarówno teoretycznych jak i na temat praktyki medycyny niekonwencjonalnej, jako nie zweryfikowanych obiektywnie traktuje się co najmniej z przymrużeniem oka. Mało, prominentni przedstawiciele medycyny oficjalnej wielokrotnie wypowiadają się krytycznie o metodach medycyny niekonwencjonalnej, podczas gdy sami systematycznie i starannie unikają jakiejkolwiek możliwości obserwacji chorych leczonych w sposób niekonwencjonalny, chyba, że czynią to nieoficjalnie w przypadkach problemowych schorzeń własnych lub członków najbliższej rodziny.                                                                                                      W Polsce przy pozorach troski o stan zdrowia, nie zawsze skutecznej, jak zdawać by się mogło tylko z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej kraju, najcenniejszą wartość, jaką jest zdrowie narodu, milcząco oddano w ręce niejako dwóch, niezbyt przychylnie do siebie nastawionych światów - medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnej. Pierwsza, choć od wielu lat boryka się bez większego efektu z przeróżnymi trudnościami, mimo to ma wszystkie uprawnienia dotyczące ludzkiego zdrowia, cieszy się umiarkowanym zainteresowaniem pacjentów, ale za to jest nie do ominięcia, bo bez niej do niedawna nie było można otrzymać zwolnienia lekarskiego, a nadal jeszcze skierowania na rentę, skierowania do większości sanatoriów, czy bezpłatnego zaopatrzenia ortopedycznego. Medycyna konwencjonalna ma swoją strukturę władzy i Izby Lekarskie, których zadaniem jest czuwanie nad interesami środowiska medycznego, a z drugiej strony ochrona żywotnych interesów zdrowotnych pacjentów.                                        Druga pozbawiona praw i możliwości formalnych, ale bezpieczniejsza, często skuteczniejsza i ciesząca się coraz większym zainteresowaniem pacjentów, zarówno w Polsce jak i na świecie. Medycyna niekonwencjonalna wyszła już co prawda z podziemia, ale oficjalnie pozostaje niezauważalna przez polskie władze służby zdrowia. Z powodu konkurencyjności na rynku pracy i powoli rosnącego prestiżu, wśród części środowiska lekarskiego budzi niezdrowe emocje. Ale czasem niestety bywają to i uzasadnione pretensje natury merytorycznej. Pacjentów leczonych metodami niekonwencjonalnymi nikt nie chroni, poza trudną do wyegzekwowania odpowiedzialnością cywilną. Część przedstawicieli medycyny niekonwencjonalnej wykorzystuje fakt, że żadnych władz poza finansowymi tego typu działalność nie interesuje. Dlatego często nawet nie usiłują zdobywać, czy tym bardziej pogłębiać swej wiedzy, a wykorzystują jedynie swój zmysł handlowy i talenty reklamowe, dzielnie wspomagane przez niektóre publikatory. Część innych, nawet obdarzonych wybitnymi właściwościami, np. bioterapeutycznymi z nadmiaru życiowych ambicji i miłości do dóbr tego świata, zamiast zdobywać wiedzę, dla doraźnych korzyści tworzy własne, naiwne i prześmieszne teorie, bez jakiegokolwiek pokrycia, które, co gorsza są na różne sposoby upowszechniane.                                                                                                        Zarówno w piśmiennictwie, jak i w bezpośrednich kontaktach z przedstawicielami medycyny niekonwencjonalnej wspomina się często o ważnych faktach klinicznych, jak choćby wysoka trafność diagnostyki niekonwencjonalnej, czy efekty lecznicze w schorzeniach, w których medycyna konwencjonalna okazała się bezradna. Dlatego integracja w medycynie w interesie ludzkiego zdrowia jest sprawą zarówno konieczną jak i pilną. Może to nie tylko stworzyć warunki do nowych opracowań teoretycznych, ale także w istotny sposób przyczynić się do poprawy wyników leczenia. Integracja w medycynie jest także ważnym czynnikiem zwiększającym bezpieczeństwo leczonych metodami niekonwencjonalnymi, przez stworzenie możliwości pozostawania wszystkich działań związanych ze zdrowiem ludzkim pod nadzorem lekarzy.                               Psychosomatyka nie jest drobnym wycinkiem problemów medycznych, specjalnością, jakich wiele, ale szerokim podejściem do spraw ludzkiego zdrowia, z uwzględnieniem ścisłej więzy pomiędzy psychiką i ciałem, zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie. I nie ma znaczenia, jakiego schorzenia dotyczy, czy w obrębie której specjalności odbywa się leczenie pacjenta. Do grona nieprofesjonalistów zalicza się także znachorów, zielarzy i uzdrowicieli. Jest to zjawisko o dużej skali i znaczeniu społecznym, którego nie wolno nie uwzględniać zarówno w organizacji działań medycznych, jak i w filozofii współczesnej medycyny. Zgodnie z wypowiedziami prominentnych przedstawicieli WHO, ludzkie zdrowie jest sprawą zbyt ważną, aby można je było pozostawiać w rękach wyłącznie lekarzy. Z drugiej jednak strony działania prozdrowotne nie mogą pozostawać bez współpracy, czy poza nadzorem świata lekarskiego. Oczywiście nie chodzi tu o skompromitowany nadzór administracyjny w starym stylu, z wytaczaniem głośnych procesów sądowych włącznie, ale o światłe i życzliwe wspomaganie działań w interesie pacjentów.                                                     Od czego zacząć?                              Moim zdaniem pierwszym etapem integracji w medycynie powinno być pilne podjęcie kroków, mających na celu szerokie zapoznanie świata lekarskiego z najnowszymi podstawami teoretycznymi i jednoczesne stworzenie warunków do obiektywizacji oceny wartości terapeutycznej dwóch, już dziś dobrze w świecie rozpracowanych metod ? akupunktury i terapii manualnej.                                             Po pozytywnej, obiektywnie przeprowadzonej weryfikacji ich wartości, następnym krokiem powinna być organizacja profesjonalnego procesu szkolenia w tych metodach na szerszą skalę polskich lekarzy i stopniowego wdrażania tych metod do praktyki, zarówno ambulatoryjnej, jak i szpitalnej. Można tego dokonać, w niczym nie naruszając dotychczasowego podziału na specjalności medyczne, a także na pacjentów szpitalnych i ambulatoryjnych. Metody te doskonale nadają się do wdrożenia jako metody istotnie wspomagające dotychczasowe leczenie, bez względu na rodzaj specjalności. Wzorem innych, przodujących krajów świata (m.in. Niemcy), poza medycyną specjalistyczną metody te z pożytkiem dla pacjentów i lekarzy powinny znaleźć szerokie zastosowanie w medycynie rodzinnej ale także w medycynie specjalistycznej.                                       Integracja w medycynie w interesie ludzkiego zdrowia jest sprawą zarówno konieczną jak i pilną. Może to nie tylko stworzyć warunki do nowych opracowań teoretycznych, ale także w istotny sposób przyczynić się do poprawy wyników leczenia. Integracja w medycynie jest także ważnym czynnikiem zwiększającym bezpieczeństwo leczonych metodami niekonwencjonalnymi, przez stworzenie możliwości pozostawania wszystkich działań związanych ze zdrowiem ludzkim pod nadzorem lekarzy.

?Copyright by Eustachiusz Gadula

Podkategorie

licznik

Odsłon artykułów:
461185