Jak diagnozujemy Pacjentów?

Kategoria: Jak diagnozujemy Pacjentów? Opublikowano: czwartek, 17 maj 2012 Dr Eustachiusz Gadula Drukuj E-mail

Nasza filozofia diagnostyki w świetle medycyny zintegrowanej

Na wstępie rozważań nad problemami diagnozy chciałbym przeprosić Czytelników za wiele fragmentów tekstu zawartych w innych artykułach działu Nasza filozofia. Wynika to stąd, że każdy etap postępowania z Pacjentem jest ściśle związany z wiedzą na temat istoty życia i zasad funkcjonowania człowieka jako istoty psychosomatycznej. Dotyczy to zarówno profilaktyki, diagnostyki, terapii jak i rokowania. Wynika to z integracji zasad postępowania w ramach medycyny konwencjonalnej, naturalnej i niekonwencjonalnej. Obrazowo można powiedzieć, że profilaktyka, diagnostyka, terapia i rokowanie to cztery konie w jednym zaprzęgu.

Coraz wyraźniej rysuje się koncepcja, że to, co uważa się za chorobę lub leczenie zależy od naszych poglądów na naturę człowieka. Ponieważ człowiek jest istotą myślącą, świadomą własnej tożsamości i zdolną do podejmowania decyzji, jeśli jest chory, nie można traktować go jak zepsutą maszynę. Lęk i depresja nie są jedynie przykrymi objawami, którym lekarz powinien zaradzić; mogą one również oznaczać, że pacjent powinien poddać krytycznej ocenie i zmienić swoje nastawienie wobec życia, a potem wyciągnąć z tego należyte wnioski i skuteczniej poszukać wyjścia z dotychczasowej sytuacji.

Pacjenci w odróżnieniu od lekarzy, nie traktują choroby jako mechanicznego uszkodzenia ciała i nie sądzą, że wszystko staje się jasne w momencie, gdy rozpoznano u nich określony defekt. Pragną oni uzyskać pewną wiedzę o tych elementach życia codziennego, które stały się przyczyną ich choroby. Nie zawsze jednak świadomi są tego, jak bardzo mało wiemy o przyczynach większości chorób. Lekarz musi uwzględnić w swej praktyce klinicznej zarówno doświadczany przez pacjenta ból, jego cierpienie, jak poczucie godności, poczucie sensu życia itd.

Za podstawowy czynnik etiologiczny schorzeń medycyna konwencjonalna uważa chorobotwórcze mikroorganizmy i większość wysiłków poświęca walce z nimi. W rozpatrywaniu patomechanizmu schorzeń koncentruje się głównie na narządach wewnętrznych i układzie kostno-stawowym, ignorując psychikę i mięśnie (poza mięśniem sercowym). W diagnostyce zdecydowanie preferuje metody instrumentalne - biochemiczne i anatomiczne. Takie postępowanie świadczy o ograniczonej wiedzy na temat natury człowieka. Przemawia za tym również fakt, że tylko niewielką grupę schorzeń uważa za psychosomatyczne. Tymczasem psychosomatyka jest nie tylko drobnym wycinkiem problemów medycznych, specjalnością, jakich wiele, ale szerokim podejściem do spraw ludzkiego zdrowia, z uwzględnieniem ścisłej więzi pomiędzy psychiką i ciałem, zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie. I nie ma znaczenia, jakiego schorzenia dotyczy, czy w obrębie której specjalności odbywa się diagnostyka i leczenie pacjenta. Ponieważ psychosomatyka jest fundamentem natury ludzkiej, to zarówno w diagnostyce, jak i w terapii ten fakt musi być uwzględniany, jeśli rozpoznanie ma być przyczynowe, a leczenie skuteczne i bezpieczne.

Większość lekarzy konwencjonalnych nadal nie uznaje pojęcia energetyki procesów życiowych, choć za jej istnieniem przemawiają najnowsze odkrycia naukowe i wyniki obserwacji funkcjonowania całej przyrody. Ważnymi dowodami na kluczowe znaczenie energetyki procesów życiowych dla zdrowia ? profilaktyki, diagnostyki i leczenia jest choćby skuteczność diagnostyczna i terapeutyczna w obrębie takich metod jak: irydologia, akupunktura, osteopatia, chiropraktyka, homeopatia czy bioterapia. Dobitnie świadczą o tym także fakty obserwowane w patologii ludzkiej. Przyczyną wszystkich problemów człowieka: duchowych, mentalnych, emocjonalnych i fizycznych są zaburzenia energetyczne i związany z nimi dławiący nas skurcz, czyli niezdolność do swobodnego promieniowania energii. Jest on spowodowany blokami w naszym systemie energetycznym, przejawiającymi się jako blokady mięśniowe, głownie w postaci mięśniowo-powięziowych punktów spustowych. Objawom tym w miarę ich nasilania się i czasu trwania, towarzyszą liczne zaburzenia funkcjonalne, zmiany biochemiczne i z czasem także zmiany anatomiczne. O ile w stosunku do większości zaburzeń funkcjonalnych diagnostyka instrumentalna jest najczęściej bezradna, to do oceny zmian biochemicznych a szczególnie zmian anatomicznych współczesna medycyna dysponuje już odpowiednim zapleczem diagnostycznym. Znany fizyk amerykański, Fritjof Capra na temat roli układu mięśniowego pisze: Ponieważ układ mięśniowy stanowi integralną całość, zaburzenie dowolnej jego części przenosi się na cały system, a skoro wszystkie funkcje cielesne realizowane są przez mięśnie, to każde najmniejsze zachwianie równowagi organizmu, znajduje swój szczególny wyraz w układzie mięśniowym.

Z nowej filozofii podejścia do czynników etiologicznych schorzeń i ich patomechanizmu wynika także odmienna koncepcja nerwic. Uważamy, że tzw. czyste nerwice są czymś wyjątkowo rzadkim, albo praktycznie w ogóle nie istnieją. Natomiast większość wczesnych objawów wielu, jeśli nie większości schorzeń rozpoczyna się właśnie od nerwicy, aby stopniowo wzbogacając swój obraz kliniczny przez etap tzw. nerwic narządowych albo nawet bez niego przejść w inne, konkretne schorzenia, o różnym stopniu zaawansowania funkcjonalnego, biochemicznego, czy wreszcie anatomicznego (E. Gadula 1994). Jeśli nawet pojawi się ból (bez którego najczęściej większość pacjentów nie wybiera się do lekarza), ale wyniki badań laboratoryjnych i anatomicznych są w normie, najczęściej lekarze rozpoznają tylko nerwicę.

Z ponad 50-letniego doświadczenia klinicznego doktora Eustachiusza Gaduli wynika, że nie ma czystych nerwic bez jakichkolwiek odchyleń w ciele pacjenta. Ale ponieważ większości pacjentów nie bada się fizykalnie dostatecznie dokładnie, a do badania podmiotowego także z wielu powodów nie przywiązuje się należytej wagi, trudno to stwierdzić. A już w tym czasie szczegółowym badaniem fizykalnym można stwierdzić najczęściej zaburzenia czynnościowe w postaci wzmożonych napięć mięśniowych, obniżonej amplitudy skurczowo-rozkurczowej mięśni i bloków energetycznych, wyczuwalnych jako bloki mięśniowe w postaci ukrytych lub aktywnych mięśniowo-powięziowych punktów spustowych (m-p TPs), i związanych z nimi różnorodnych dysfunkcji. Najczęściej dysfunkcje te poza patologicznie wzmożonymi napięciami mięśniowymi powodują pogorszenie stanu psychicznego, bóle, zaburzenia wegetatywne i ich następstwa. W miarę zaawansowania nerwice i zaburzenia wegetatywne stopniowo przechodzą w inne schorzenia, w których funkcjonują jako zespoły czynnościowe. W późniejszym okresie choroby zespoły te często nakładają się na podstawowy proces somatyczny. Zatem już na tym etapie możliwa jest wczesna, czynnościowa diagnostyka właściwej przyczyny dolegliwości pacjenta za pomocą starannego badania podmiotowego i przedmiotowego oraz na odstawie niektórych czynnościowych metod diagnostycznych kręgu akupunktury, irydologii, biorezonansu czy innych, subtelnych, metod instrumentalnych, najczęściej elektronicznych. Dobrze jest także mieć świadomość, że nie ma proporcji wprost pomiędzy organicznym zaawansowaniem schorzenia i występującymi w jego przebiegu dolegliwościami, związanymi z zaburzeniami czynnościowymi ! To stwierdzenie ma trudne do przecenienia znaczenie praktyczne w diagnostyce, leczeniu i rokowaniu. Nastrój pacjenta, jego dolegliwości i związane z nimi samopoczucie zależy głównie od istnienia czy braku zaburzeń czynnościowych, a nie od zaawansowania zmian organicznych (E. Gadula 1994). Jest na to wiele dowodów klinicznych. Proces integracji medycyny stwarza nowe podstawy teoretyczne i praktyczne do doskonalenia metod diagnostyki i terapii poprzez zacieśnianie współpracy lekarzy ze światem profesjonalnej medycyny naturalnej i niekonwencjonalnej, z pożytkiem dla najważniejszych podmiotów postępowania, jakimi są pacjenci. Dzięki temu diagnostyka konwencjonalna wzbogaci się o nowe, bezpieczne i często precyzyjne metody w większym stopniu otwarte na człowieka, jako istotę psychosomatyczną. Wyzwoli to pogłębienie chęci lepszego zrozumienia całokształtu problemów Pacjenta i poświęcenie należytej uwagi szerszym sprawom, niż tylko doraźna pomoc w określonych dolegliwościach psychicznych i fizycznych. Dzięki temu bez względu na problem medyczny, z jakim pacjent zgłasza się do lekarza, w postępowaniu diagnostycznym zebranie dostatecznie szczegółowego wywiadu w istotny sposób przyczyni się do pełnego, prawidłowego rozpoznania. Bez względu na to, jak bogate jest wyposażenie diagnostyczne poszczególnych placówek medycznych, badanie podmiotowe (wywiad lekarski) i przedmiotowe (fizykalne badanie Pacjenta), a nie tylko wyniki badań dodatkowych powinny stanowić podstawę prawidłowego rozpoznania. Każde skierowanie na badania dodatkowe, czy to biochemiczne, czy strukturalne, (Rtg, USG, TK, NMR, PET itp.) powinno być poprzedzone głębokim namysłem o jego celowości. Ponadto każde badanie wykonane u pacjenta powinno być wystarczająco wnikliwie analizowane. Praktyka jednak dowodzi, że niestety często jest inaczej. W przypadkach trudnych diagnostycznie, a nie stanowiących zagrożenia dla życia, nie zawsze należy wykonywać liczne badania przesiewowe, bo wiele z nich może stanowić niepotrzebne zagrożenie dla zdrowia pacjenta, niewiele wnosząc do rozpoznania, a poza tym bez potrzeby, w istotny sposób zawyża koszty diagnostyki. W niektórych przypadkach wątpliwości diagnostycznych postępowanie można rozpocząć od bezpiecznej próby leczenia, po to, by staranie obserwując jego wynik, móc postawić diagnozę metodą Ex juvantibus i na jego postawie dalej kontynuować rozpoczęte leczenie. W przypadkach wyjątkowych i z dużą ostrożnością można także wykonać próbę leczeniabo metodą E nocentibus i na jej podstawie możliwie szybko dojść do wniosku, że stosowane leczenie jest niewłaściwe i szybko zmienić metodę leczenia na skuteczniejszą i bezpieczniejszą. Istotnym postęp w jakości badań diagnostycznych może nastąpić, jeśli lekarze zrozumieją, że większość schorzeń rozpoczyna się od zaburzeń funkcjonalnych, których najczęściej nie udaje się udokumentować badaniami instrumentalnymi, a które można wykryć na podstawie wywiadu oraz precyzyjnej analizy zmian w napięciach mięśniowych i związanej z nimi wrażliwości uciskowej. Taka diagnostyka jest także podstawą do rozpoczęcia stosunkowo szybkiej, skutecznej, bezpiecznej i taniej terapii polegającej na normalizacji napięć mięśniowych wieloma metodami medycyny zintegrowanej.

Jeśli analizując dolegliwości pacjentów, lekarze nie będą się ograniczać do tzw. diagnostyki adresów i za wszelką cenę doszukiwać się przyczyny schorzenia w miejscowych zmianach czynnościowych i anatomicznych oraz usiłować dokumentować je obrazowaniem, a pomyślą o przedstawianych tu zaburzeniach na styku psychika ? mięśnie, oraz mięśnie narządu ruchu - mięśniówka gładka i całościowe funkcjonowanie organizmu, wtedy diagnoza stanie się łatwiejsza i pełniejsza, co wydatnie ułatwi leczenie. Upowszechnienie wiedzy na temat znaczenia klinicznego mięśniowo-powięziowych punktów spustowych (m-p TPs) ułatwi zrozumienie przyczyn wielu nawet dramatycznych dolegliwości i pozwoli stosować skuteczniejsze, niż dotychczas metody terapeutyczne.

Mówiąc najogólniej: Choroba fizyczna jest tylko symptomem głębszych zaburzeń na poziomie energetycznym. Zaburzenia systemu energetycznego są główną przyczyną wszelkich zaburzeń: mentalnych, emocjonalnych i fizycznych. Jest na ten temat coraz więcej argumentów, zarówno historycznych, opartych na bardzo wielu faktach, jak i na wynikach najnowszych badań naukowych. Większość z tych problemów wcześniej czy później z poziomu energetycznego, przechodzi w cielesny, a bloki energetyczne bardzo łatwo przekształcają się w blokady mięśniowe i mięśniowo-powięziowe punkty spustowe (E. Gadula 2002). Traktowanie ciała przez medycynę konwencjonalną, jak gdyby było ono niezależną jednością, nie związaną z duszą i Duchem, jest przeciw Naturze. Każda choroba ma przyczynę duchową i w ostatecznym rachunku wynika ona z zakłócenia harmonii między ciałem, duszą i Duchem. Tak długo, jak długo medycyna w swych działaniach teoretycznych i praktycznych nie zacznie uwzględniać najnowszej wiedzy z zakresu filozofii, metafizyki, fizyki i psychologii (potwierdzonej wielowiekowym doświadczeniem ludzkości), pozwalającej na zrozumienie, kim jest człowiek i na jakich zasadach funkcjonuje jako istota psychosomatyczna i jej elementów wdrażać w swoją filozofię i codzienną praktykę, tak długo nie może liczyć na szanse stworzenia skutecznej diagnostyki, profilaktyki i terapii schorzeń uważanych za nieuleczalne i na istotny postęp w ochronie ludzkiego zdrowia. Ale jak dotąd stan ducha pacjenta, jego umysłu i psychiki oraz większość zaburzeń funkcjonalnych organizmu, jako nie mieszczących się w mechanistycznym paradygmacie albo pozostaje poza zakresem zainteresowań lekarzy, albo są nieuchwytne dla instrumentarium diagnostycznego współczesnej medycyny. Najczęściej chodzi o jedno i drugie. Konwencjonalna diagnostyka medyczna zamiast na bliskim psychicznym i fizycznym kontakcie pacjenta z lekarzem i dokładnym badaniu podmiotowym oraz przedmiotowym, oparta jest głównie na kryteriach biochemicznych i anatomicznych. Dlatego już od pierwszej wizyty pacjenci ambulatoryjni kierowani są, nie zawsze w sposób przemyślany na rozmaite badania dodatkowe, zanim jeszcze zbierze się od nich wywiad i zbada fizykalnie. Na takie rutynowe badania, możliwe do wykonania w danym zakładzie, jeszcze bardziej masowo kierowani są pacjenci szpitalni. Naszym zdaniem takie postępowanie diagnostyczne uzasadnione jest tylko w stanach potencjalnie zagrażających życiu. W niczym nie umniejszając wartości wielu indywidualnie celowanych badań dodatkowych, masowe wykonywanie zbyt wielu takich badań jest niepotrzebną stratą czasu, przykrością dla pacjenta (szczególnie dla dzieci), a w przypadku badań inwazyjnych, narażaniem go na potencjalne niebezpieczeństwa oraz marnotrawstwem sił i środków5,6,7. Postępowanie takie niepotrzebnie wydłuża kolejki do lekarzy i szpitali, diagnostycznie wnosi niewiele i niepotrzebnie zawyża koszta diagnostyki. Nierzadko lekarze z nadmiarem pacjentów i brakiem dla nich czasu radzą sobie mirażem dokładnego przebadania instrumentalnego. Zgoda, nie wszystkie schorzenia da się rozpoznać na podstawie badana podmiotowego i fizykalnego. Ale wykonywanie zbyt wielu badań, które u konkretnego pacjenta niewiele wnoszą, czy tylko powierzchowna ich analiza przez lekarza, to drogie i czasochłonne zajęcia, niewiele wnoszące do rozpoznania problemu, z którym pacjent zgłasza się do lekarza. A pacjentów w dawnych latach w Polsce, kiedy nikt nie liczył pieniędzy w służbie zdrowia, bo teoretycznie wszystkim należała się bezpłatna opieka medyczna (na to, co było niezbędne pieniędzy i tak nie było) nauczono, że co pojawiają się jakieś dolegliwości, to najpierw trzeba iść na badania, choć nie zawsze ma je potem kto fachowo oglądać i interpretować. A na osobiste badanie i kontakt z pacjentem lekarzom często brakowało i nadal brakuje czasu. Innym, nie mniej ważnym powodem takiego postępowania większości lekarzy było i jest nadal pseudonowoczesne przekonanie, że prawdziwa diagnostyka to niemal wyłącznie badania instrumentalne. Niestety, do poglądów tych skutecznie przekonano większość pacjentów. Dlatego i dziś, kiedy w polskiej służbie zdrowia zamiast sensownej reorganizacji toczy się nieustanna wojna o pieniądze i kiedy lekarze zmuszeni są je liczyć, pacjenci często z uporem godnym lepszej sprawy, domagają się skierowań na kolejne badania. Ale poza lekarzami rodzinnymi, którzy już od pewnego czasu muszą liczyć pieniądze wydawane na pacjentów, w naszym kraju jest jeszcze wielu lekarzy (szczególnie wysokiej klasy specjalistów) beztrosko kierujących na badania w sposób, nazwijmy to delikatnie, niezbyt celowy. Czasem są to badania nieobojętne dla zdrowia, a u konkretnego pacjenta wnoszące niewiele informacji na temat stanu jego zdrowia. Według takich kryteriów względnie łatwe jest rozpoznawanie zaawansowanych zmian somatycznych. Tymczasem wiele schorzeń, mimo ich wagi klinicznej i przykrych odczuć pacjentów, zwykle, lub przez dłuższy czas nie powoduje uchwytnych zmian w wynikach badań dodatkowych, zarówno biochemicznych, jak i anatomicznych. Łatwość kierowania na rozliczne badania instrumentalne, brak czasu i przemęczenie spowodowały, że wielu lekarzy zaniedbuje podstawowy obowiązek precyzyjnego wywiadu i badania przedmiotowego, w bezpieczny, szybki i tani sposób pozwalających na postawienie diagnozy, lub co najmniej ułatwiających postawienie prawidłowej, nierzadko precyzyjnej diagnozy. Poza badaniem podmiotowym, przedmiotowym oraz instrumentalnymi badaniami biochemicznymi i strukturalnymi istnieje jeszcze wiele metod diagnostycznych kręgu akupunktury, terapii manualnej, irydologii, homeopatii, czy nawet radiestezji, ułatwiających prawidłowe diagnozy. Metody te w oparciu o najważniejsze, bo czynnościowe kryteria oceny, w sposób przyjemny, szybki i bezpieczny wnoszą wiele informacji diagnostycznych. Co prawda EEG, EKG, EMG czy NMR to także cenne badania diagnostyczne, oparte o kryteria funkcjonalne, którymi medycyna konwencjonalna posługuje się z powodzeniem, ale tylko w stosunku do niewielkiej liczby schorzeń. Podstawowym warunkiem prawidłowego i skutecznego leczenia jest w każdym przypadku postawienie diagnozy w oparciu o indywidualną historię życia pacjenta, zgłaszane przez niego dolegliwości i inne objawy schorzenia, stwierdzone dokładnym badaniem podmiotowym, przedmiotowym i indywidualnie dobranymi badaniami instrumentalnymi. Naczelna zasada medycyny pozostawiona ludzkości przez Hipokratesa Primum non nocere odnosi się także do diagnostyki. Diagnostyka, szczególnie instrumentalna, musi zawsze być przemyślana pod kątem interesów pacjenta. Natomiast nie może być tylko zaspakajaniem ciekawości fachowej, czy naukowej lekarza. Każdy lekarz z racji wykonywanego zawodu zobowiązany jest do systematycznego doskonalenia metod rozpoznawania schorzeń i ich leczenia. Mniej ważne jest, czy czyni to za pomocą metod konwencjonalnych, czy niekonwencjonalnych, byle były one skuteczne i bezpieczne. Diagnostyka powinna być najkrótszą, najprostszą, nieuciążliwą dla pacjenta i najbezpieczniejszą drogą do celu, jakim jest rozpoznanie, dostępne w aktualnym stanie wiedzy medycznej. Natomiast należy unikać groźnego zjawiska, w którym stosowane zabiegi diagnostyczne stają się bardziej niebezpieczne od samego schorzenia. Sławny chirurg niemiecki Bürger takie postępowanie nazywał diagnostyką harpunową. Fakt, że w trudnych przypadkach lekarz może mieć poważne wątpliwości diagnostyczne jest rzeczą normalną. Wyważenie proporcji pomiędzy mówieniem pacjentowi prawdy, a dzieleniem się z nim swymi mniej, czy bardziej uzasadnionymi wątpliwościami, jest ważnym i często trudnym dylematem w pracy lekarza. Wątpliwości te po krótszym, czy dłuższym czasie zwykle ulegają rozwiązaniu, i wtedy przychodzi czas na poważną rozmowę z pacjentem, czy jego rodziną. Ale przed wyjaśnieniem swoich wątpliwości, a nawet uzasadnionych podejrzeń, lekarz nie ma prawa dzielić się nimi z pacjentem, a nawet z jego najbliższym otoczeniem. Te wątpliwości są dla lekarza i dla nauk medycznych. Ciągle jeszcze zbyt często spotykane, przedwczesne dzielenie się nieuzasadnionymi podejrzeniami lekarza może spowodować nieodwracalne skutki w psychice i ciele, a więc w zdrowiu pacjenta. Jest to bardzo niebezpieczny dla chorych i ich najbliższego otoczenia rodzaj jatrogenii. Każdy lekarz może, a nawet powinien swymi wątpliwościami w przypadku podejrzewania u pacjenta poważnych schorzeń podzielić się z bardziej doświadczonymi, kompetentnymi kolegami - nie ważne, z tytułami naukowymi, czy bez. Jeśli jednak tego nie czyni, a o swych nieuzasadnionych podejrzeniach złego rokowania informuje pacjenta, wyrządza mu wielką krzywdę. Wiele takich wątpliwości, choć często bezpodstawnych, zaczyna żyć w pacjencie, czyniąc zarówno w jego psychice, jak i ciele ogromne spustoszenie. Mogą one prowadzić i nierzadko prowadzą do rozwoju podejrzewanych schorzeń, choć ich jeszcze nie było w trakcie rozmowy z lekarzem na ten temat. To, czego pacjent się obawia, jeśli drąży go wystarczająco długo, materializuje się na zasadzie samorealizującej się złej wróżby. Mało, nawet jeśli pacjent ma szczęście w międzyczasie trafić do innego lekarza, który nie tylko rokuje u niego bardziej optymistyczne, ale w pełni potwierdza to obiektywnymi wynikami leczenia, bardzo trudnym problemem przez długi czas pozostaje u takiego pacjenta pamięć poprzedniego, złego rokowania. Świadomość tego faktu musi mieć nie tylko lekarz, ale także cały personel medyczny. Niestety, część lekarzy zaczyna w takich przypadkach mówić z satysfakcją, że mieli rację, tak rokując, jakby nie zdawali sobie sprawy z krzywdy, jaką wyrządzili pacjentowi. Nieprzemyślane, złe rokowanie jest dla pacjenta i jego otoczenia ciężkim stresem, prowadzącym do somatyzacji podejrzewanego schorzenia. Wybitny polski lekarz praktyk i filozof doktor Władysław Biegański nawet o nieuleczalnie chorych pisał: Pacjent ma prawo stracić życie, ale nie powinien stracić nadziei ! Doskonalenie metod diagnostyki, to ważny obowiązek zawodowy pracowników medycznych, a szczególnie lekarzy. Diagnostyka współczesnej medycyny, mimo niewątpliwych postępów, ciągle ma jeszcze wiele ograniczeń i lekarz, w interesie własnym i pacjentów musi mieć świadomość tego faktu. Musi zdawać sobie sprawę, że opieranie się w diagnostyce głównie o kryteria anatomiczno-biochemiczne ma bardzo poważne ograniczenia. Często, o wiele za późno rozpoznawane zmiany strukturalne są w procesie leczenia mniej ważne, niż nie zauważane lub pomijane, a możliwe do stwierdzenia zmiany funkcjonalne. Wbrew pozorom medycyna niestety nadal jeszcze nie dysponuje dokładnymi, dającymi się skutecznie zastosować w praktyce metodami diagnostyki funkcjonalnej. Ale za to do ogromnych rozmiarów i za pieniądze przekraczające możliwości budżetów większości państw na świecie, usiłuje rozbudowywać diagnostykę strukturalną a w ostatnich latach także diagnostykę genetyczną. Z pewnością dużą nieprawidłowością jest leczenie bez rozpoznania. Ale postępowanie diagnostyczne nie może zastąpić leczenia. Niestety nie trudno zauważyć, że u wielu pacjentów ogromna większość czasu i wysiłków medycznych ogranicza się do diagnostyki, a leczenie do czasu pełnego rozpoznania, pozostaje jakby marginesem. W miarę upływu czasu następuje pogarszanie się stanu zdrowia pacjenta i maleją szanse na jego wyleczenie A zdarza to się i to nie tylko w niewielkich placówkach medycznych, ale także w największych i uważanych za najlepsze. Niestety w takim postępowaniu przoduje większość polskich placówek onkologicznych i neurologicznych. Dla pacjenta natomiast zasadnicze znaczenie ma nie precyzyjne rozpoznanie, (do którego powinno się dążyć), ale wynik leczenia w jego przypadku! Zapomina się, że staranne badanie podmiotowe, dokładny wywiad lekarski i przedmiotowe badanie fizykalne, póki co, są najcenniejszymi i często najskuteczniejszymi metodami diagnostyki. Ich rolę jeszcze bardziej podkreśla fakt, że w myśl najnowszych koncepcji psychologiczno-medycznych pierwszym i najważniejszym czynnikiem etiologicznym schorzeń (w sensie pierwotnej przyczyny) jest stan psychiczny pacjenta. A tego, w jakim stanie psychicznym znajduje się pacjent, póki co, nie potrafimy i sądzę, że jeszcze długo nie uda nam się adekwatnie badać metodami instrumentalnymi. Diagnostyka, podobnie jak terapia, powinna być nie tylko skuteczna i bezpieczna, oparta o ciepły kontakt międzyludzki pomiędzy pacjentem i lekarzem, ale także skoncentrowana na badaniu podmiotowym i przedmiotowym, a w miarę potrzeb, uzupełniania przemyślanymi badaniami instrumentalnymi. Te elementy diagnostyki są nie do zastąpienia badaniami instrumentalnymi w najwspanialszym nawet, najnowocześniejszym instytucie medycznym. W miarę potrzeby diagnostyka powinna być także instrumentalna, ale bez instrumentalnego traktowania pacjenta. Trudno przecenić wartość biochemicznych badań laboratoryjnych, badań strukturalnych (USG, Rtg, TK, NMR, czy PET), czy niektórych badań czynnościowych, takich jak: EKG, EEG, EMG i in. Jednak wskazania do badań instrumentalnych muszą być o wiele dokładniej przemyślane i zdecydowanie rzadsze niż dotychczas, nie tylko z powodów natury ekonomicznej, ale także ze względu na dobrze pojęty interes zdrowotny pacjenta. Na marginesie nieustannej batalii w polskiej służbie zdrowia o pieniądze nakazem chwili wydaje się być choćby wstępna ocena kosztów merytorycznie nieuzasadnionego nadmiaru badań. Ponieważ jest to bardzo delikatny problem, wymagający dużej wiedzy i doświadczenia klinicznego, ocena ta powinna być wykonana przez wybitnych fachowców medycznych, lub co najmniej z ich udziałem. Każde schorzenie jest procesem dynamicznym, którego przebieg zależy od wielu czynników i to nie tylko zewnętrznych. Jeśli pacjentowi nawet bezpodstawnie rozpoznamy nieuleczalne wg kryteriów skuteczności leczenia współczesnej medycyny schorzenie, a on w to rozpoznanie uwierzy i w pełni podda mu się jak wyrokowi, rozpoznanie to spełni się. Jakość i bezpieczeństwo metod diagnostycznych można także w istotny sposób poprawić przez wdrażanie niektórych elementów filozofii diagnostyki przyjętej w informatyce. Doświadczeni informatycy w przypadku prób rozwiązywania większości problemów z funkcjonowaniem komputerów diagnostyki przyczyn poszczególnych problemów nie rozpoczynają od badania hardware (struktur części składowych komputerów). W pierwszym rzędzie czynią to poprzez analizę funkcjonowania software na ekranie komputera. Naprawy w pierwszym rzędzie dokonują na wejściu, za pomocą klawiatury współpracującej z oprogramowaniem. Dopiero kiedy to zawodzi, zabierają się do hardware, analizując współpracę poszczególnych części komputera i ewentualne ich awarie. W medycynie wyjściem jest rozmowa z pacjentem i wynik badania fizykalnego: ogólny wygląd pacjenta, wyraz twarzy, zabarwienie skóry, wyraz oczu, wygląd tęczówki, wygląd małżowiny usznej, sylwetka, sposób oddychania, sposób poruszania się, zakres i siła ruchów, stan napięć mięśniowych i amplituda skurczowo-rozkurczowa mięśni, ocena akcji serca itp. Wejściem natomiast, swego rodzaju klawiaturą jest zarówno psychika pacjenta, jak i jego ciało. Pracując z nimi, uzyskujemy wiele ważnych informacji, podobnie jak informatyk widzi to na ekranie. Ale okazuje się, że podobieństwa pomiędzy informatyką komputerową, a ważnymi problemami medycznymi nie kończą się na diagnostyce, bowiem zjawiska półprzewodnikowe zachodzą nie tylko w materiałach nieorganicznych. W roku 1941 dwukrotny laureat Nagrody Nobla, Albert Szent-Györgyi przewidział prawdopodobieństwo, że własności półprzewodnikowe mają także niektóre substancje organiczne. Myśl tę podjął nasz rodak, prof. Włodzimierz Sedlak i pod wpływem prac nad tym problemem (1967r.) stworzył podstawy bioelektroniki, nowej nauki o życiu. Obecnie nad konsekwencjami półprzewodnictwa dla procesów życiowych pracują uczeni wielu przodujących krajów świata. Zdaniem bioelektroników funkcjonowanie istot żywych, nie wykluczając człowieka, jako istoty psychosomatycznej, ma wiele wspólnego z funkcjonowaniem komputerów. Najistotniejsza różnica pomiędzy nami a komputerami polega na tym, że my jesteśmy nieskończenie bardziej skomplikowani niż najwspanialsze i najdroższe komputery. Ciągle jeszcze ich inteligencji nie da się z naszą porównywać. A różnica jest bez wątpienia na korzyść inteligencji ludzkiej. Z trudem torujące sobie prawo obywatelstwa koncepcje energetyki jako fundamentu procesów życiowych dopiero w świetle mechaniki kwantowej i bioelektroniki znajdują przekonujące uzasadnienie teoretyczne. I chodzi tu nie tylko o akademickie dyskusje nad energetyką procesów życiowych, ale o konieczność jak najszybszego i najgłębszego zrozumienia wagi procesów elektronicznych, zachodzących w organizmach żywych. W świetle bioelektroniki głębiej rozumiemy wiele dotychczas ignorowanych ekologicznych zagrożeń cywilizacyjnych, choćby związanych z produkcją energii elektrycznej na skalę przemysłową, nadużywaniem aparatury elektromedycznej, czy z telefonią komórkową. Bez znajomości bioelektroniki nie będziemy w stanie rozwiązać wielu ważnych problemów ekologicznych i medycznych. Reasumując, filozofia skutecznej i bezpiecznej, przemyślanej diagnostyki medycznej (szczególnie wczesnej), opartej o tysiącletnie tradycje medyczne ludzkości, a jednocześnie o najnowsze zdobycze fizyki, biologii i psychologii powoli staje się podstawą nowej filozofii medycyny. Wdrożona do codziennej praktyki medycznej ma szanse przyczynić się nie tylko do istotnej poprawy wyników leczenia, ale także do zmniejszenia bardzo uciążliwych wydatków na ochronę zdrowia na całym świecie. Na koniec powtórzmy krótko na jakich zasadach opiera się diagnostyka w Centrum Rehabilitacji Medycyny Zintegrowanej Sportowej i Leczenia Bólu Ekomed w Opolu. Naszą diagnostykę opartą na dokładnym wywiadzie i precyzyjnym badaniu fizykalnym, wzbogaconym subtelną palpacją ciała pod kątem bloków energetycznych i bloków mięśniowych oraz starannie przemyślanymi badaniami instrumentalnymi nazywamy diagnozą zintegrowaną. Nasza diagnoza zintegrowana obejmuje szeroki zakres schorzeń: neurologicznych, ortopedycznych, wewnętrznych, chirurgicznych, urologicznych, ginekologiczno-położniczych, hormonalnych, immunologicznych, onkologicznych, laryngologicznych i dermatologicznych. Poza ogólnie przyjętą w medycynie konwencjonalnej terapią, w firmie Ekomed zgodnie z autorską koncepcją doktora Eustachiusza Gaduli podstawową metodą leczenia jest zintegrowana rehabilitacja a farmakoterapia najczęściej naturalna i zabiegi operacyjne są metodami pomocniczymi rehabilitacji. Natomiast niemal we wszystkich innych placówkach konwencjonalnych rehabilitacja traktowana jest jako trzecia z kolei metoda leczenia, najczęściej dopiero wtedy, kiedy zawodzi farmakoterapia i leczenie operacyjne. Różne formy psychoterapii, racjonalizacja żywienia, metody kręgu akupunktury (akupresura, akupunktura, elektroakupunktura i moxa), terapia manualna i różne formy masażu stosowane są w naszej placówce jako metody pomocnicze zintegrowanej rehabilitacji, wyraźnie wspomagające jej wyniki..

?Copyright by Eustachiusz Gadula


Odsłony: 3254

licznik

Odsłon artykułów:
460922